Nastoletnia miłość. Tak, to były czasy. Wspomnienia, które przywołujesz w myślach z rozmarzonym uśmiechem, który za chwilę zmienia się w zmieszany grymas zawstydzenia, sprawiający, że znów chcesz zapomnieć na kilka dobrych lat, co udało Ci się zmajstrować będąc nastolatką pozbawioną rozsądku. I wciąż tłucze Ci się w głowie pytanie jak JA mogłam to zrobić? jak JA mogłam być tak naiwna i głupia? Cóż, przywilej bycia młodym, powiadają. Czasem człowiek chętnie wraca do tych beztroskich, niezobowiązujących chwil, które przyszło mu przeżyć. Najchętniej do tych, które wywołują lekki uśmieszek na ustach i skłaniają do myślenia ale było fajnie. Właśnie takie emocje wywołała we mnie powieść Rainbow Rowell Eleonora i Park.
Wiecie, że miałam wątpliwości, co do tej książki? Cóż za nowość, powiecie, to nie pierwszy raz! Tak, czasem udaje mi się złapać dystans do nowości, dzięki któremu udaje mi się zacząć czytać książkę z obojętnością. I wiecie? To ratuje mi dupę, bo wtedy nie mam wygórowanych oczekiwań, nie myślę o tym, co chciałabym przeczytać, nie wyobrażam sobie, jak ja chciałabym widzieć tę powieść. Zaczynam od zera. I zazwyczaj właśnie wtedy powieść wygrywa i mnie zachwyca. Nie inaczej było w przypadku tego tytułu. A byłam święcie przekonana, że nie dam się omotać jakiejś historyjce dla nastolatków - przecież to nie pierwsza książka o nastoletniej miłości, którą przyszło mi czytać, do tego jestem już trochę stara, bardziej doświadczona, więc tym bardziej mnie nie ruszy jakieś ckliwe gadanie. I tu się grubo pomyliłam. Bo mnie ruszyło. Ruszyło mnie tak, że popłakałam się na koniec książki. Tak, jestem mięczakiem. Ale kocham Eleonorę i Parka. Choć Eleonorę trochę mniej!
Dawno nie czytałam tak przyjemnej, ciepłej i rozczulającej książki. Przez większość czasu myślałam sobie, jaka ta powieść jest urocza i wyglądałam mniej więcej tak:
Od razu przypominały mi się moje pierwsze zauroczenia i zakochania. Obsesje na punkcie chłopaków. Nadinterpretacje każdego słowa i gestu. Wyolbrzymianie i analizowanie każdej spędzonej chwili, przegadanej rozmowy. Człowiek był kiedyś taki rozczulająco naiwny. Pewnie do teraz trochę jest. Ale co tam, przecież czasem fajnie poczuć taki młodzieńczy, beztroski poryw uczuć, prawda?
Ale ta książka wcale nie jest tylko urocza i rozczulająca. Jest również niezwykle poruszająca, bo Rainbow Rowell świetnie udało się przedstawić nastoletnie rozterki. Całą gamę kompleksów, które dręczą każdego z nas w tym wieku. Brak wiary w siebie. Szukanie własnego ja. Tym łatwiej jest nam się utożsamić z głównymi bohaterami, czyli z Eleonorą i Parkiem. Mnie osobiście Eleonora okazała się być bardzo bliska, z całym swoim bagażem wątpliwości, przede wszystkim wobec samej siebie, ale również wobec innych, którzy darzyli ją sympatią. Dziewczyna tak bardzo wątpiła w swoją urodę, w siłę swojego charakteru, że ze złością przyjmowała komplementy, uważając je za zawoalowane podśmiewanie się. Skądś to znam. Rozumiem również zachowanie Eleonory wobec Parka, to, jak często go odrzucała, gdy ten był dla mniej miły, troskliwy i niesamowicie kochany. Wiecie, ilu fajnych facetów odrzuciłam, bo myślałam, że są dla mnie za dobrzy, a ja przecież nie zasłużyłam na nic dobrego? Dobrze, że pięć lat temu trafiłam na tego najfajniejszego i nigdzie go już nie wypuszczam ;) Wszystko to wynikało z braku poczucia własnej wartości, z którym wielu ludzi boryka się nie tylko w latach nastoletnich. Trochę utożsamiłam się z Eleonorą również z innych powodów. Może nie była dojrzała (ale powiedzmy sobie szczerze, jaka dziewczyna jest dojrzała mając 16 lat?), ale potrafię zrozumieć jej motywy i zachowanie, które dla niektórych wyglądały jak obojętność wobec Parka. A jeśli już o chłopaku mowa, to jemu również nie można odmówić charakteru i wyjątkowości. Eleonora i Park to naprawdę świetna para, dzięki której możemy przypomnieć sobie, jak ciężkim okresem jest dorastanie. Jak wiele w tym czasie rozterek i wątpliwości, z którymi trzeba się borykać. Jak wiele pojawia się prawdziwych problemów, nie tych wyimaginowanych, w stylu co na siebie włożyć, żeby ładnie wyglądać dla chłopaków, a przede wszystkim dla wrednych dziewczyn.
Powieść Rainbow Rowell w całej swojej ciepłej otoczce, w całym swoim rozczulającym uroku, jest też powieścią niesamowicie dojrzałą i poważną, poruszającą trudne tematy, skłaniającą do myślenia. W żadnym wypadku nie jest to jakaś pusta historyjka o zakochanych nastolatkach, które na siłę szukają sobie problemów, bo im się nudzi. Nie. Tutaj problemy są realne. Są trudne do rozwiązania dla nastolatków, gdyż czasem trudno walczyć jest z siłą dorosłych. To piękna historia o walce z przeciwnościami losu, walka o własne ja i poczucie tego, że jest się wartościowym człowiekiem. Walka o piękną, dojrzałą miłość. Dzięki tej książce otrzymałam niesamowity ładunek pozytywnych emocji. Dużo myślałam o tym, jak cudownie jest kochać i być kochanym. Jak wspaniale jest poznawać drugiego człowieka, jak fantastycznie jest być zakochanym, tak młodzieńczo i radośnie. Piękna książka, dziękuję za nią autorce i losowi, że mogłam ją przeczytać. Z chęcią do niej wrócę, bo grzechem byłoby nie wrócić do historii, która skłoniła mnie do łez :)