Ostatnio zdałam sobie sprawę z tego, że jestem sentymentalną dupą. Swoja drogą, nie pierwszy już raz. Zazwyczaj moment olśnienia przychodzi, gdy zabieram się za sprzątanie. Wielki zamysł, że oto dokonam niemożliwego. W imię minimalizmu, do którego chcę dążyć, wywalę wszystko to, co mi niepotrzebne, co tylko zagraca mieszkanie, bo po co to trzymać. Jasne. Powodzenia dziewczyno!
Na pierwszy ogień idą ciuchy. Wywalam wszystkie szmaty z szafy na podłogę dużego pokoju i przekopuję się przez nabrzmiałą stertę wszystkiego i niczego. Dowód na to, że kupuję kompulsywnie, często bez zastanowienia, tylko po to, by poprawić sobie humor albo, bo promocja, przecież żal nie brać, a kolejne legginsy zawsze się przydadzą. A tak naprawdę wcale nie potrzebuję kolejnej, dziesiątej czy piętnastej z kolei koszulki. A może jednak? Nie, na pewno nie. Więc wzdychając pod nosem, przekopuję się dalej, układam w zgrabne stosiki. To, czego nie noszę od dawna, przymierzam dla pewności i dopiero wtedy odkładam na osobny stos. A może lepiej zostawić? Tak na wszelki wypadek? Na wakacje na działce? Do noszenia po domu? E, przyda się, zostawię. Hola, hola! Nie tędy droga moja panno! Wyrzucamy! I ciuch ląduje na osobny stos. Czasem mam taki dzień, kiedy jestem zła na siebie i na wszystko dookoła i wtedy wyrzucam bez zastanowienia. Wtedy jest łatwiej. Gorzej, gdy do głosu dochodzi sentymentalna dupa i zaczyna truć mi do ucha, że lepiej coś zostawić, że może się przydać, a przecież szkoda wyrzucać. Co z tego, że oddam te ciuchy Mamie, czy wrzucę do kontenera dla potrzebujących, nieważne, ona dalej jojczy mi do ucha nie wyrzucaj, zostaw!
Następne wyzwanie przyszło jakiś czas temu - przejrzeć książki i sprzedać te, których na pewno nie chcę trzymać. Do których nie wrócę. Które tylko kurzą się na półkach. A jak nie sprzedać, to oddać do biblioteki. Przecież Pani Bibliotekarka zawsze tak bardzo się cieszy, gdy targam ze sobą torbę niemal nowiusieńkich książek w ramach darów losu. Ale sentymentalnej dupy jak zwykle to nie przekonuje. Bo co jak ktoś będzie chciał akurat tę pożyczyć? A może jednak do niej wrócisz? Sprzedawać za 1/3 się nie opłaca, a przecież sama do biblioteki nosić nie będziesz, bo bolą Cię plecy. Nie noś! Zostaw! Przyda się, za sto lat, zobaczysz! Mogłabym pozbyć się większej ilości tytułów. Mogłabym odgruzować swoje mieszkanie, samą siebie z nadmiaru. Mogłabym. Ale...
Ale sentymentalna dupa spogląda mi przez ramię, zawsze kiedy próbuję zebrać się na porządki. Natarczywie łapie mnie za rękę przy każdym znalezionym papierku, zasuszonym kwiatku czy bilecie. Marudzi, żeby zostawić, bo to czy tamto. Ona zawsze znajdzie powód. Nieważne jak błahy i bez sensu. Znajdzie go. A potem szyderczo zaśmieje mi się w twarz, bo wie, że jest mną, a ja jestem nią, sentymentalną dupą.
![]() |
źrodło |
Następne wyzwanie przyszło jakiś czas temu - przejrzeć książki i sprzedać te, których na pewno nie chcę trzymać. Do których nie wrócę. Które tylko kurzą się na półkach. A jak nie sprzedać, to oddać do biblioteki. Przecież Pani Bibliotekarka zawsze tak bardzo się cieszy, gdy targam ze sobą torbę niemal nowiusieńkich książek w ramach darów losu. Ale sentymentalnej dupy jak zwykle to nie przekonuje. Bo co jak ktoś będzie chciał akurat tę pożyczyć? A może jednak do niej wrócisz? Sprzedawać za 1/3 się nie opłaca, a przecież sama do biblioteki nosić nie będziesz, bo bolą Cię plecy. Nie noś! Zostaw! Przyda się, za sto lat, zobaczysz! Mogłabym pozbyć się większej ilości tytułów. Mogłabym odgruzować swoje mieszkanie, samą siebie z nadmiaru. Mogłabym. Ale...
Ale sentymentalna dupa spogląda mi przez ramię, zawsze kiedy próbuję zebrać się na porządki. Natarczywie łapie mnie za rękę przy każdym znalezionym papierku, zasuszonym kwiatku czy bilecie. Marudzi, żeby zostawić, bo to czy tamto. Ona zawsze znajdzie powód. Nieważne jak błahy i bez sensu. Znajdzie go. A potem szyderczo zaśmieje mi się w twarz, bo wie, że jest mną, a ja jestem nią, sentymentalną dupą.
Również często łapię się tym,że sentymentalność z roku na rok jest coraz większa i masz rację , najczęściej przychodzi przy sprzątaniu. Zauważam, też, że mimo wyrzucania, pozbywania się (oczywiście nie książek, ich bym nie umiała... ) rzeczy przybywa.. Dziwne ..
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie !:)
http://odkrywajacksiazki.blogspot.com/
Dokładnie, też dotyka mnie ten dziwny paradoks. Ja wywalam, a to wszystko znów do mnie wraca. I chomikuję, napycham lica i obrastam pierdołami.
UsuńWidzę, że jesteśmy mniej więcej w tym samym wieku, więc miejmy nadzieję, że to minie. Ale wiem jedno-książek się nie pozbędę :)
UsuńOj nie wiem, czy to mija z wiekiem :P Moja przyszła teściowa jest mistrzem zbierania wszystkiego, co się może przydać :D
UsuńWięc miejmy nadzieję, że nasi przyszli mężowie zainwestują w wielki dom ;)
UsuńEeeeeee, to nie ja, ale wiem co czujesz. Znaczy... jeszcze parę tygodni temu uznałabym, że nigdy, przenigdy nie będę chciała się pozbyć np. mojej serii Jane Austen, ale teraz, gdy miejsca brakuje, a ja mam czytnik, zero sentymentów :P
OdpowiedzUsuńNo właśnie ja je mam, bez sensu :P Np. mam tę durną serię o Sookie Stackhouse, której się nawet trochę wstydzę, ale z drugiej strony szkoda mi się jej pozbywać, jak uzbierałam całą. No fuck logic :D
UsuńI ze mnie jest sentymentalna dupa :) trudno mi wyrzucić cokolwiek, bo to przecież moje i nie mogę ot tak się tego pozbyć :)
OdpowiedzUsuń... chyba czytałam o sobie! :)
OdpowiedzUsuńŚwietny tekst. Mam dokładnie tak samo. Co więcej, ja sama swoimi czynami zaprzeczam postanowieniom. Zamiast pozbyć się sterty rzeczy z półek, kupiłam książkę Sztuka minimalizmu czy prostoty. Błędne koło.
OdpowiedzUsuńHa, mam dokladnie tak samo :) Chodzaca sprzecznosc ;)
UsuńAch mam tak samo, dobrze znam to uczucie... :)
OdpowiedzUsuńTeż jestem sentymenstalną osobą, ale niekoniecznie do przedmiotów materialnych. Ze starymi rzeczami potrafię się rozstać, a z sentymentem wspominam szkolne czasy, czy dzieciństwo i oprócz kilku pamiątek niepotrzebne wyrzucam.
OdpowiedzUsuńEch... Tak bardzo to znam. Bilety i bibeloty wrzucam do jednego pudełka, ale jeśli chodzi o ciuchy to jestem okropna... Nie noszę, ale wciąż wierzę, że kiedyś na pewno... Masakra! O książkach nawet nie wspominam, ale ich nie mam tak strasznie dużo, żeby mnie przytłaczały (na razie).
OdpowiedzUsuńGdy biorę się za porządek w szafkach i chce wyrzucić "niepotrzebne" rzeczy to kończy się na tym że ile wyjęłam tyle wkładam spowrotem, I ten sam głos:aa jeszcze się przyda itd.
OdpowiedzUsuń