Serie, ach te
serie. Jak już się człowiek wciągnie, to ciężko się oderwać. Mimo ciągle
ciążących na nich opinii, że tylko pierwsza część jest super, a potem już jest
tylko gorzej, wciąż angażuję się w nowe historie ciągnące się dłużej niż przez
jeden tom. Bo czy faktycznie druga czy każda następna książka z danego cyklu
musi być gorsza? Jasne, że nie! Są takie, które są lepsze niż te rozpoczynające
daną historię. Skąd wiem? Bo trafiłam na Próby
ognia Dashnera, drugi tom Więźnia
Labiryntu, który to tytuł całkowicie przeczy tej teorii.
Razem z
Narzeczonym zdecydowaliśmy się na lekturę serii Dashnera mniej więcej w tym
samym czasie, ze względu na zbliżającą się ekranizację tomu pierwszego. Niemniej jednak to On
jako pierwszy serię skończył i torturował mnie nagminnymi komentarzami podczas
lektury w stylu: o boże, co tu się
dzieje!, co doprowadzało mnie do szewskiej pasji, bo przecież też chciałam
już to wszystko wiedzieć, a takie spontaniczne nawoływania tylko zaostrzały mój
apetyt na nadchodzącą lekturę.
Próby ognia to oczywiście kontynuacja historii
nakreślonej przez autora, która od samego początku rzuca nas w wir pędzących wydarzeń.
Zapomnijcie o jakimś rozwinięciu i wprowadzeniu do akcji. Nie, od razu musicie
biegać razem z bohaterami i walczyć o swoje życie, bo to, że wyszliście z tego
przeklęte labiryntu nic nie znaczy. No, może tyle, że to dopiero początek, a
cała ta chora sytuacja, w którą ktoś Was wpakował wcale się nie skończyła tak
szczęśliwie, jak początkowo mogło się wydawać. O treści raczej więcej mówić nie
będę, by nie odbierać przyjemności i zaskoczenia tym, którzy jeszcze tej serii
nie poznali. Przecież nikt nie lubi spojlerów. Wiedzcie jedno, jest mocno,
bardzo mocno.
Przede
wszystkim w Próbach ognia podoba mi
się to, że Dashner od razu zaczął książkę od zaawansowanej akcji. Tak jak
powiedziałam wcześniej, nie było tutaj zbędnego wstępu, spokojnego wprowadzenia,
tylko od razu zaczynamy działać. I w gruncie rzeczy jest tak przez cały czas -
akcja jest bardzo dynamiczna, ciągle coś się dzieje, nie ma zbytnio chwili
wytchnienia. W przypadku serii Dashnera nie sprawdza się opinia, że kolejne
części serii są gorsze niż ta pierwsza - jest wręcz przeciwnie. Moim zdaniem to
właśnie druga część była tą lepszą, ze względu na fabułę i na fakt, że ciągle
dowiadujemy się o całej sprawie i idei czegoś nowego. Wreszcie zaczynamy
poznawać genezę całej tej sytuacji, skąd wziął się labirynt i dlaczego. Jest
naprawdę ciekawie i nie mogę doczekać się kolejnej ekranizacji, bo wiem, że
będzie emocjonująco. A tych, którzy jeszcze serii nie poznali, zachęcam do
sięgnięcia po pierwszy tom - warto, nawet, jeśli macie dosyć dystopijnych
powieści :)
Muszę koniecznie zabrać się za tę serię. Z każdej strony czytam pozytywne komentarze, zachęcające recenzję i sama też chce sięgnąć po książki Dashnera :) Na pewno w niedługim czasie mi się uda.
OdpowiedzUsuńPS Mój blog działa pod nowym adresem, wpadnij pojawił się nowy wpis :)
Czytałam "Próby ognia" i zgadzam się z tobą - drugą część była o wiele lepsza. Nie wiem jak z ostatnią, bo jeszcze nie miałam przyjemności jej przeczytać, ale wkrótce się to zmieni :)
OdpowiedzUsuńWięc chcę i ja! :) i bardzo podobało mi się 'dopingowanie' Twojego narzeczonego :D
OdpowiedzUsuńnaczytane.blog.pl
Czytałam pierwszy tom tej serii, drugi mam u siebie, ale leży już tam kawał czasu i jakoś mnie do niego nie ciągnie. Chyba nie zachwyciłam się "Więźniem Labiryntu" aż tak bardzo.
OdpowiedzUsuń