Za oknem skrada się zima. Oblazła już
wszystkie drzewa i odarła je z liści, które tak pięknie mieniły się ognistymi
kolorami w słońcu. Jędza, zabrała też prawie całe światło i spowiła świat w
szarości deszczowych chmur i ciemności krótszych dni. Człowiek ma ochotę zwinąć
się w kulkę, utulić się w cieple i przespać to, co dzieje się na zewnątrz. Ale
wiecie co? Nie wszędzie tak jest. W niektórych miejscach na ziemi, kiedy
my wrzucamy na siebie kolejne warstwy
ciuchów, inni je zrzucają, by radośnie biegać po plaży w bikini. I nie, nie są
to grupy zagorzałych morsów, które lubują się w lodowatej wodzie. Nie. Tymi
ludźmi są mieszkańcy Australii.
Jak widzicie, w ręce wpadła mi kolejna
podróżnicza powieść Wydawnictwa Bernardinum. Kiedy tylko zobaczyłam, że jest o
Australii, nie wahałam się ani chwili, bo wiedziałam, że jest to miejsce, które
chcę zwiedzić z perspektywy swojej kanapy (i nie tylko, ale to temat na inny
dzień). Mimo warunków atmosferycznych w naszym kraju, z wielką przyjemnością
oddałam się tej lekturze. Chociażby na pocieszenie. Chociażby po to, żeby przez
chwilę, nawet mentalnie, znaleźć się gdzieś indziej i dzięki słowom Basi
Dmochowskiej, poczuć australijskie słońce na swej twarzy, wsłuchując się w
odgłosy natury. Uwielbiam tego typu książki, naprawdę. Niby nie wynaleziono
jeszcze teleportu przenoszącego nas swobodnie w inne miejsce na ziemi, ale
myślę, że powieści podróżnicze są świetną namiastką owego. Może nie przenosimy
się tam fizycznie, ale wciąż potrafimy czerpać z tego ogromną przyjemność.
Jak się pewnie domyślacie, autorka
postanowiła opowiedzieć nam historię swoich podróży po Australii, która swoje
źródło miała w dosyć spontanicznej decyzji, by wreszcie gdzieś się ruszyć. Choć
autorce marzyła się Nowa Zelandia, Australia oczarowała ją bogactwem i
różnorodnością flory i fauny, która jest tak bardzo charakterystyczna dla tego
kontynentu. Uwierzcie mi, że mnie również zaczarowały te wszystkie opisy
kolorowych ptaków, misiów koala i kangurów. Australia bez dwóch zdań jest
magiczna i wyjątkowa. I tak właśnie Basia Dmochowska opowiada nam o swoich
australijskich przygodach i szlakach przetartych w starym Subaru. Oczywiście
nie zabrakło awarii i wypadków (całkiem krwawych i groźnych!), jak i gorszych
dni. Na szczęście te dobre i magiczne, warte zapamiętania, były przeważające.
Prócz bogatych i barwnych opisów mamy również serię fotografii, które
fantastycznie uzupełniają treść tej publikacji. Brakowało mi tylko jednej
rzeczy - większej ilości anegdotek, historii poznanych ludzi, zabawnych
sytuacji, które miały miejsce podczas podróży. Po co? Żeby lepiej poznać
naszych bohaterów, żeby bardziej się z nimi zżyć, żeby jeszcze mocniej poczuć
tę podróż.
Niemniej jednak, jestem zachwycona,
kolejny już raz dzięki Wydawnictwu Bernardinum. Bo wydają fantastyczne tytuły.
Bo historie opowiadane przez podróżników i widoki, którymi się dzielą zawsze
zapierają dech w piersi. Najlepsze są chyba te historie, w których podróże
zaczęły się spontanicznie - to daje nadzieję, na to, że każdy z nas może w
dowolnej chwili ruszyć tyłek i rzucić wszystko, co ma, wystarczy tylko ten
moment, w którym poczujemy tę dojmującą potrzebę i wcielimy marzenia w czyn.
Osobiście bardzo polecam Australię
Basi Dmochowskiej, bo choć momentami brakowało mi tych śmiesznych anegdotek, to
wciąż jestem zafascynowana tym tytułem i kontynentem, który miałam okazję
poznać dzięki autorce.
Książę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Bernardinum
Cieszy mnie Twoja dobra opinia o tej książce, bo lada chwila i ja się za nią zabieram. :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że i Tobie przypadnie do gustu ;)
UsuńLubię przenosić się inne miejsca za sprawą książek kiedy u nas podoba nieciekawa. Zachęciłaś mnie :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam książki podróżnicze, i tę na pewno przeczytam :)
OdpowiedzUsuńAż mam ochotę kupić sobie właśnie tę książkę, mimo że Australia kusi mnie tylko z...kanapy :) Na samą myśl o wysokich temperaturach i pająkach dostaję gęsiej skórki..brrr...ale takie pozycje mają ten urok, że karmią wyobraźnie a ciało nie cierpi hihi :)
OdpowiedzUsuńUwierz mi, że mnie też te wszystkie pająki i inne dziwne stworzonka skutecznie odstraszają od Australii, niestety :D
UsuńTym razem zrezygnuję, bo mam na razie sporo zaległości czytelniczych.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.