Kiedyś, jako mała
dziewczynka, chętnie przesiadywałam z Mamuśką w kuchni i przypatrywałam się,
jak gotuje. Z wiekiem przestałam się tylko przyglądać, bo wreszcie przyszedł
czas na to, bym i ja wzięła wielką łychę w łapki, dzielnie mieszając niedzielne
ciasto. I oczywiście nagroda po wsadzeniu formy do piekarnika - oblizywanie drewnianej
łyżki z resztek kremu, pycha! Z każdym kolejnym rokiem próbowałam czegoś
nowego, pod czujnym okiem Mamuśki ucząc się gotowania zup, robienia śląskiego
niedzielnego obiadu, pieczenia serników. Bywało różnie, czasem lepiej, czasem
gorzej - na szczęście wszyscy cali i zdrowi przetrwali moje eksperymenty
kulinarne.
Teraz, będąc już dorosłą
kobitą na swoim, mając chłopa do wykarmienia, staram się odtwarzać domowe smaki
i szukać tych nowych, odrobinę mniej tradycyjnych. Z uwielbieniem i ślinką
kapiącą po brodzie oglądam programy kulinarne w telewizji, podpatrując co
nowego mogę wprowadzić w swojej kuchni. A jeśli akurat nie znajduję czegoś
ciekawego na kolorowym ekranie, z wielką chęcią sięgam po.. książki kulinarne!
Nie, nie pochłaniam tylko poradników o zdrowym żywieniu - po przepisy sięgam
równie często :) Dorobiłam się już swojej małej kolekcji, ale jako typ chomika,
wciąż wynajduję jakiś tytuł, który chciałabym do niej dołączyć. I tak właśnie
stało się z książkami Michela Morana, zawodowego szefa kuchni, którego mieliśmy
okazję oglądać w polskiej wersji MasterChefa. Francuz z urodzenia, Hiszpan z
pochodzenia, obecnie mieszkający w Polsce, Michel zaraża wszystkich swoim
entuzjazmem do gotowania. Bardzo lubiłam oglądać jego krótki wieczorny program Doradca smaku, który oglądałam nie tylko
z burczącym brzuchem, ale również z szerokim uśmiechem na twarzy.
Dlatego właśnie z taką wielką
radością sięgnęłam po książki kulinarne jego autorstwa - Moje

Kolejny już raz przeglądając
fantastyczne książki Michela, chyba nie pozostaje nic innego, jak zaopatrzyć
się w coś pysznego do jedzenia, żeby zaspokoić burczenie w brzuchu wywołane
przepięknymi zdjęciami potraw, a później skoczyć do kuchni, żeby wypróbować
propozycje Morana na swoim własnym podniebieniu. Jeśli lubicie, tak jak ja,
pichcić, gotować i rozpieszczać bliskich ciekawymi potrawami, serdecznie
polecam Wam obie te książki - nie tylko cieszą oko, ale również są świetnym
źródłem wiedzy, by ucieszyć też Wasze brzuchy! ;)
Książki przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa MUZA SA
Muszę ją mieć :)
OdpowiedzUsuńWiem komu polecić :)
OdpowiedzUsuńMam tak samo jak Ty - kolekcjonowanie książek kulinarnych jest jedną z moich małych obsesji. Gotowanie kocham, jedzenie kocham, karmienie innych też kocham. Z Moranem i jego książkami fajnie się współpracuje, choć faktem jest, że nie każdy przepis w ogóle w swoim życiu ruszę ;)
OdpowiedzUsuńU mnie jest podobnie - niektórych z przepisów pewnie w ogóle nie tknę, ale są też takie, na które ochota przychodzi od samego czytania przepisu ^^
Usuńwłaśnie się zastanawiałam czy są godne polecenia:)
OdpowiedzUsuńPrzymierzam się do lektury "Doradcy smaku" :) !
OdpowiedzUsuń