Autor: Carmen Posadas
Tytuł: Zaproszenie na morderstwo
Tytuł oryginału: Invitacion a un asesinato
Wydawnictwo: MUZA SA
Tłumaczenie: Jan Wąsiński
Liczba stron: 350
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Kraina bogatych ludzi, najlepszym
szampanem płynąca, często okazuje się być krainą ludzi zakłamanych, knujących
intrygi. Jedną z takich osób jest Olivia Uriarte, główna bohaterka historii,
którą napisała Carmen Posadas. Pięciokrotnie rozwiedziona, niegdyś obrzydliwie
bogata, teraz została na lodzie ze swoim wyrachowaniem i bezgraniczną miłością
do samej siebie. Ogromne pokłady próżności, które ta dojrzała kobieta pielęgnowała w sobie przez całe swoje życie,
zmusiły ją do uknucia niecnego planu, który oszczędziłby jej litościwych
komentarzy salonowych lwów i ich gorących kocic na temat jej twardego upadku na
bruk, bez grosza przy duszy. Okazuje
się, że Olivia postanowiła zaplanować swoją śmierć i obarczyć innych odpowiedzialnością
za tenże uczynek. Zaprosiła swoich najbliższych znajomych na morderstwo. Własne
morderstwo.
Pod pozorem świętowania kolejnego rozwodu
(bo kto bogatemu zabroni?), zorganizowała party
na jachcie swojego ex męża, zbierając na nim garstkę znajomych, którym niegdyś
zalazła za skórę, a którzy mieliby motyw by pozbyć się Olivii z tego świata.
Wygrzebała z ich przeszłości zawstydzające fakty i czekała na swoją śmierć,
która miała nadejść już wkrótce. Tylko pytanie, kto dałby się jej sprowokować?
Były kochanek? Dziewczyna, której odebrała dziecko? Pogardzana siostra? Kto
skorzystał z zaproszenia Olivii?
Zaproszenie
na morderstwo Carmen
Posadas leżało na mojej półce już od dłuższego czasu. Czekało na swoją kolej i
na TEN dzień, w którym wreszcie zabiorę się do lektury. TEN dzień w końcu
nadszedł, choć nie byłam do końca przekonana, co do tego tytułu, szczególnie,
że spotkałam się z kilkoma niepochlebnymi recenzjami. Mój zapał stygł z dnia na
dzień i w tym wypadku okazało się, że negatywy wypowiadane na jej temat były
jak najbardziej słuszne. Pomysł na fabułę wydawał się być naprawdę interesujący
- no bo w końcu czytelnik również dostał zaproszenie na morderstwo pani
Uriarte, choć dostał bilet na widownię a nie na scenę, na której rozgrywała się
akcja książki. Jednakże realizacja tego pomysłu nie należała do najlepszych,
gdyż wielokrotnie byłam zirytowana stylem pisania autorki - chociażby te
denerwujące wybiegi w przyszłość: już
wkrótce żałowała swoich słów, itp., nie lubię tego (już przy Kamyku Jodełki czepiałam się tego
zabiegu). Poza tym nie odpowiadała mi narracja prowadzona z perspektywy
siostry, która również znalazła się na jachcie, a której zadaniem było
rozwiązanie intrygi, którą uknuła Olivia. Agata zapisywała swoje notatki i
spostrzeżenia w formie książki, którą napisała w gruncie rzeczy napisała
Posadas. Nie przemówiło to do mnie ani trochę.
Niemniej jednak trudno powiedzieć, że Zaproszenie na morderstwo jest książką
kiepską, gdyż musiałabym skłamać. Pomysł był jak najbardziej dobry, choć słabo
w moim mniemaniu zrealizowany. Nie nudziłam się podczas lektury, nie czułam się
znużona akcją, choć niewątpliwie mam wiele zarzutów, co do narracji. Nie było
źle, ale zdecydowanie mogło być lepiej. Jak na mój gust, Zaproszenie na morderstwo jest powieścią bardzo przeciętną, która
może spodobać się nielicznym - niestety, nie mnie.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa MUZA SA
No sama nie wiem, chyba nie będę jej szukać
OdpowiedzUsuńFabuła zdecydowanie ciekawa, chociaż skoro wykonanie trochę kiepskie... No, ale nic- poszukam ;)
OdpowiedzUsuńFaktycznie pomysł na intrygę ciekawy, szkoda, że wyszło jak wyszło. Stąd może się zastanowię, choć wybieganie w przyszłość mi jakoś w narracji nie przeszkadza.
OdpowiedzUsuńTo smutne, gdy świetny pomysł zostaje w pewien sposób zmarnowany wykonaniem.
OdpowiedzUsuńIntryguje mnie ta historia z powodu zaproszenia na morderstwo głównej bohaterki oczywiście, ale też spotkałam się z kilkoma negatywnymi opiniami i po książkę boję się sięgać. Może zaryzykuję w końcu.
OdpowiedzUsuńA myślałam że będzie trochę lepiej.. :)
OdpowiedzUsuńW rękach innego pisarza to książka mogłaby być czymś znakomitym.
OdpowiedzUsuńnaczytane.blog.pl
Podoba mi się opis książki. Naprawdę mnie zaintrygował. Ale ja także nie lubię opisanego przez Ciebie stylu... Nie wiem. Może poszukam w bibliotece, ale nie zrobię tego od razu.
OdpowiedzUsuńNiby jestem zaintrygowana, ale naprawdę nie wiem, czy przeczytam :) W końcu kryminałów jest całe mnóstwo, a ja lubię najróżniejsze historie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie :)
Coraz częściej w książkach pojawia się rewelacyjny pomysł z kiepskim wykonaniem. A szkoda.
OdpowiedzUsuńPomysł wydaje mi się raczej zabawny. W sumie nie wiem, co mnie tak bawi :-)
OdpowiedzUsuńO, fajna okładka. I tyle w temacie. ;) Po tę książkę raczej nie sięgnę. ;)
OdpowiedzUsuńNa Posadas trafiłam z zupełnego przypadku. "Małe niegodziwości" spodobały mi się na tyle, że sięgałam dalej. "Pięć błękitnych much" z kolei tak mnie zawiodło, że nie wiem czy się przemogę, by przeczytać "Zaproszenie..."
OdpowiedzUsuńAkurat z kryminałami mam ostatnio tak, że jeśli nie jest to coś super, bardzo polecanego, to odpuszczam. Na półce czeka na mnie parę innych kryminałów i muszę się z nimi uporać najpierw. :)
OdpowiedzUsuńZ każdą kolejną nieprzychylną recenzją na temat tej książki odechcewa mi się coraz bardziej po nią sięgać...
OdpowiedzUsuń