Autor: James F. Twyman
Tytuł: Miłość, Bóg i kuchnia francuska
Tytuł oryginału: Love, God and the Art of French Cooking
Wydawnictwo: Illuminatio, 2013
Liczba stron: 208
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Od wieków ludzie szukają przepisu na
miłość. Na znalezienie drugiej połówki jabłka czy pomarańczy. Naszej bratniej
duszy. Niejednokrotnie poszukiwania te spełzają na niczym i zadowalamy się
niedopasowanym partnerem, a wszystko to ze strachu przed samotnością, wpadając
w błędne koło wiecznego nieszczęścia. Ale czy warto tak szybko się poddawać,
skoro przepis na sukces jest tak prosty, że aż trudno uwierzyć, że działa? Autor
książki Miłość, Bóg i kuchnia francuska,
a zarazem bohater tej historii, również nie potrafił uwierzyć w prostotę i
skuteczność metody, którą odkrył niby przypadkiem dzięki mistrzowi kulinarnemu,
Robertowi Dufau.
Prawda jest taka, że przypadków nie ma. O
tym również James Twyman miał okazję się przekonać. Bo nie przypadkiem wybrał
pensjonat, w którym szefem kuchni był wcześniej wspomniany już Robert Dufau,
nie tylko mistrz kulinarny, ale również duchowy. Nie przypadkiem James został w
nim porzucony, odarty z kolejnej szansy na szczęśliwy związek z kobietą, która
wydawała się tą jedyną. To nie był przypadek. Bo gdyby znalazł się w innym miejscu,
o innym czasie, nie mógłby dowiedzieć się o sobie tego, czego dowiedział się
podczas pobytu w pensjonacie Dufau. Złamane serce, często niewygodne, acz
inspirujące pytania mistrza kuchni oraz przepyszne dania kuchni francuskiej
przygotowywane z sercem, pozwoliły autorowi, a zarazem głównemu bohaterowi
historii zrozumieć siebie. Nie była to droga przyjemna, pozbawiona przeszkód,
którą przeszedł w mgnieniu oka. James często cierpiał, zmagał się z demonami
przeszłości, ale wszystko to pozwoliło mu zrozumieć. I znaleźć receptę na
szczęście. Czy i Ty chcesz dowiedzieć się, jaka to recepta? Sięgnij więc po Miłość, Bóg i kuchnia francuska.
Książka autorstwa Jamesa Twymana, którą
miałam okazję przeczytać, jest pozycją bardzo inspirującą, zarówno do
przemyśleń, jak i późniejszego działania. Autor opisał w niej swoje własne
przeżycia i doświadczenia, dodając jej autentyczności. Wielokrotnie wzruszałam
się podczas lektury, gdyż historia głównego bohatera nie należy do
najszczęśliwszych - skłoniła mnie do mimowolnych, lecz bolesnych przemyśleń nad
stratą ukochanej i bliskiej nam osoby. Napisana jest w bardzo przystępny
sposób, choć są momenty nieco przegadane, nieco nadęte i przesadzone, które
sprawiały, że traciłam koncentrację. Nie przepadam za książkami o duchowości
czy miłości, które naszpikowane są nadmiernymi metaforami, których nie sposób
ogarnąć. Nie ma to jak bezpośredni strzał prosto w łeb, prosto i na temat. Na
szczęście momentów tych jest niewiele. Niestety, mimo tego że tytuł ten jest
bardzo przyjemny i refleksyjny, to będę go w pewnym stopniu niemile wspominać
przez to, że odrzucało mnie od napisania recenzji o nim. Nie potrafiłam siąść i
napisać słowa, bo w gruncie rzeczy brakowało tutaj silnych emocji, które zawsze
pomagają mi w wydobyciu z siebie potrzebnych słów. A tutaj nic. Cisza i
śnieżący ekran telewizora. Ciężko ocenia mi się tytuły, które w gruncie rzeczy
okazują się nijakie, szczególnie po kilku dniach od lektury. W trakcie było ok,
ale później wyszło na to, że nie będę jej nawet pamiętać za jakiś czas. A
szkoda. Niemniej jednak uważam, że mądrość w niej zawarta zostanie w głowie,
mimo tego że historia gdzieś się ulotni.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Illuminatio
Ach, a myślałam, że rozwiejesz tą recenzją moje wątpliwości czy zdecydować się na lekturę tej powieści. Jednak nadal jestem w kropce. Bo z jednej strony ciekawa jestem tego, co możne inspirować, a z drugiej - brak wyrazistości martwi mnie.
OdpowiedzUsuńWidzę,że zawiodłaś się na lekturze. W porównaniu do innych recenzji ta jest taka nijaka. Więc na razie odpuszczę sobie lekturę tej książki.
OdpowiedzUsuńSzkoda, spodziewałam się po tej książce więcej
OdpowiedzUsuńnie miałam w planach i nadal nie mam :)
OdpowiedzUsuń