I znów Sookie Stackhouse. Zastanawiam
się, czy kiedyś przyjdzie mówić mi o niej bez wyraźnego znużenia w głosie. Bo przecież jej historia
ciągnie się już przez dobre dwanaście tomów, a trzynasty czeka już na mnie na
półce. I właśnie to jest słowo klucz - ciągnie
się - bo po tylu częściach, w których nic odkrywczego w gruncie rzeczy się
nie dzieje, nic innego nie można powiedzieć.
Sookie jest jaka jest - często
denerwująca, bo najprościej mówiąc jest nawinie głupkowata, jak to stereotypowa
blondynka (stereotypowa, powtarzam). Czasem jest lepiej, czasem gorzej. Szkoda,
że Charlaine Harris obdarowała tę serię tak kiepską główną bohaterką, a do tego
narratorką powieści, bo czasami wolałabym nie znać jej nachalnych myśli,
krążących wokół męskich torsów i przyrodzeń. Wolałabym oszczędzić sobie chwil,
w których kiwam głową i cicho powtarzam w głowie: masakra. No ale cóż, coś sprawia, że dotarłam już do dwunastego
tomu, a to nie byle co. Gdyby było naprawdę tragicznie darowałabym sobie już na
wstępie, który wcale nie był taki zły, może dlatego, że pomysł gdzieś tam był jeszcze
świeży i wciąż nowy. A teraz? Teraz fabuła jest mocno naciągana, mam wrażenie,
że autorka na siłę wymyśla kolejne wątki, bez których z pewnością moglibyśmy
się obejść. Bo ile można czytać o tym, jak Sookie wpada w kłopoty, Eric ją z
nich ratuje, a przy okazji zabijają wszystkich w koło - wilkołaki, wróżki,
wampiry, mało ważne - grunt, że w treści znajdziemy przemoc, seks i krew. Na
początku mogło nas to interesować, ale po kolejnej podobnej do siebie historii
pojawia się melodyjka: ale to już było
- chciałoby się dośpiewać i nie wróci
więcej, ale niestety wciąż wraca.
![]() |
Źródło |
Dobra, niech nie będzie tak, że mieszam
serię o Sookie Stackhouse z błotem za każdym razem kiedy o niej piszę, bo w
gruncie rzeczy AŻ tak na to nie zasługuje. Jak już wcześniej napisałam, gdyby
było tak tragicznie, jak wydawać się może, czytając tę recenzję, to wcale nie
dotrwałabym do tego dwunastego tomu, który miałam okazję czytać. A dotrwałam i
nie była to katorga, męczarnia i gehenna - ta zdarzała się przy innych
publikacjach, których skończyć nie potrafiłam. A mimo wielu mankamentów, które
zawierają książki Harris, serię czyta się całkiem przyjemnie i szybko. To taka
odmóżdżająca, nic nie wnosząca do naszego życia rozrywka, która pomaga nam się
zrelaksować. Czytadło w wersji fantastycznej, z przystojnymi wampirami zamiast
seksownych śmiertelników. Choć ubolewam, że cykl ten jest słaby, to wciąż będę
go czytać. Na szczęście jest jeszcze ekranizacja, która znacznie odbiega od
fabuły wersji papierowej i może to dobrze, bo dzięki temu powstał naprawdę
dobry serial, który przyciąga uwagę (nie tylko ze względu na serialowego
Erica!) i nie nudzi, nie męczy i nie ciągnie się jak krew z nosa.
Co do fabuły Martwego wroga to daruję sobie jej przybliżanie, bo zawsze chodzi o
to samo - o kłopoty, w które Sookie lubi wpadać. Będzie krew, będzie seks, będą
łzy i będą tajemnice, jak zawsze. Książka nie zaskakuje, a to, przynajmniej dla
mnie, jest bardzo ważny element dobrej lektury. Jedno jednakże jest pewne -
serii o Sookie Stackhouse nigdy nie będę w stanie nazwać dobrą i wierzcie,
chciałabym, żeby i w tym wypadku sprawdziło się nigdy nie mów nigdy.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa MAG
Nie sięgnę, za paranormal romance nie przepadam, musi mnie bardzo zaciekawić opis, a tutaj tak nie jest
OdpowiedzUsuńNawet nie sądziłam, że tych tomów aż tyle wyszło! (za mną jest tylko jeden, co muszę przyznać z lekkim wstydem ;p)
OdpowiedzUsuńDla relaksu dlaczego by nie :)
OdpowiedzUsuńMam ten sam problem co Ty. Niby nuda, ciągle to samo, blee i w ogóle, a ciągle wracam do Sookie.
OdpowiedzUsuńWidocznie ta głupkowatość blondynki ma w sobie coś przyciągającego ;)
Przeczytałam pierwszą część i na tym skończyłam moją przygodę z tą książką
OdpowiedzUsuńJa raczej nie mam zamiaru już sięgać po tę serię. Wystarczą mi te dwa tomy, które miałam okazję czytać :/ i które niestety nie nastrajały zbyt optymistycznie do reszty :D
OdpowiedzUsuńJestem świeżo po przeczytaniu "Grobowego zmysłu" Harris. A byłam całkowicie nieświadoma faktu, że to ta sama pani co napisała powyższą serię. W każdym razie przynajmniej w "Grobowym..." nie przekonała mnie do siebie. Praktycznie książka mnie nie wciągnęła i trochę ją przemęczyłam.
OdpowiedzUsuń