Autor: Gregoire Delacourt
Tytuł: Lista moich zachcianek
Tytuł oryginału: La liste de mes envies
Wydawnictwo: Drzewo Babel, 2013
Tłumaczenie: Krzysztof Umiński
Liczba stron: 160
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Skrzętnie zakreślane kratki kuponu, który
odmieni nasze życie. Ostrożnie wybierane liczby, ważne daty i szczęśliwe
numerki, które sprawią, że na naszym koncie pojawią się miliony. I ta
wszechogarniająca nadzieja, kiedy trzymając niezwykły skrawek zadrukowanego papieru,
sprawdzamy, co zgotował nam los. A gdybyś tak faktycznie wygrał? Gdybyś Ty,
jako jedyny, skreślił te sześć szczęśliwych liczb, które uczynią Cię
milionerem? Co byś zrobił z tymi pieniędzmi? Kupił willę z basenem, luksusowy
samochód i wszystko to, o czym zawsze po cichu marzyłeś? A może nie zmieniłbyś
nic? Pewnie każdy z nas kiedyś wysłał kupon na loterii, żeby spróbować swojego
szczęścia. Co za tym idzie, pewnie każdy z nas popuszczał wodze fantazji i
zastanawiał się, co zrobi, kiedy już wygra. Do momentu losowania, kiedy to czar
w końcu pryskał, a marzenia pozostawały w sferze marzeń. Ale nie w życiu Jocelyne.
Bo ona skreśliła właściwe liczby i wygrała. Niemal osiemnaście milionów.
Jocelyne Guerbette to kobieta wiodąca
skromne, acz szczęśliwe życie w małej miejscowości zwanej Arras. Jest
właścicielką małej pasmanterii, prowadzi bloga o robótkach ręcznych i czerpie
radość z dnia codziennego, które upływa jej u boku ukochanego męża Jo. Pewnego
dnia daje namówić się przyjaciółkom na wysłanie kuponu na loterii i nie oponuje
zbyt długo - wszak to nie żaden problem skreślić parę liczb, przecież i tak nic
nie wygra. I tu Jocelyne popełniła ogromny błąd, gdyż nie przypuszczała, że jej
kupon okaże się tym szczęśliwym, a co za tym idzie, niecałe osiemnaście
milionów euro zasili jej domowy budżet. Jocelyne jest w niemałym szoku, kiedy
dowiaduje się o swoim niesamowitym szczęściu. Zaczyna snuć plany na temat tego,
co będzie mogła kupić sobie i swoim najbliższym. Jednakże wciąż nie dzieli się
tą radosną nowiną z rodziną, skrzętnie ukrywając kupon w zakamarkach szafy. Ale
nagle kupon znika, a czar pryska. Miliony odmieniły życie Jocelyne, ale nie
tak, jak się tego spodziewała, oj nie tak...
Wydaje mi się, że historia opisana w Liście moich zachcianek jest bliska
każdemu z nas, w
mniejszym lub większym stopniu, głównie ze względu na gry
loteryjne - bo kto z nas nie wysłał chociaż jeden jedyny raz kuponu ze
szczęśliwymi numerkami? Ja wysyłałam i to nie raz, i za każdym razem
wyobrażałam sobie, co będę mogła sobie za te moje wygrane miliony kupić. Jednakże
z czasem doszłam do wniosku, że wcale nie chciałabym wygrać takiej ogromnej
sumy, jaką wygrała Jocelyne (jeden milion byłby w sam raz, tak sobie myślę), bo
jestem szczęśliwa tu i teraz, czasem bardziej, czasem mniej, ale w ogólnym
rozrachunku jestem zadowolona ze swojego życia i sytuacji, w której się
znajduję. Mogłoby być lepiej, ale równie dobrze mogłoby być gorzej. Mam
wrażenie, że takie astronomiczne sumy wyrządziłyby więcej złego niż dobrego.
Paranoiczne myślenie podsuwa mi gangi i mafie, które czekałyby za rogiem, żeby
mnie ograbić, nie mówiąc już o innych ludziach mających chrapkę na jakiś
grubszy grosz z mojego konta. Chyba musiałabym uciec na bezludną wyspę z najbliższymi,
a przecież wcale nie chcę. Zresztą, co to za życie, gdy można mieć wszystko?
Gdzie radość ze zdobywania upragnionego celu własnymi siłami? Gdzie docenianie jego
wartości? Nie, miliony nie dla mnie, chyba, że jeden, wtedy będzie ok. Ale
koniec, dość dygresji na temat tego, co ja myślę o wygraniu w totka, przejdźmy
do książki.
Źródło |
Jak widzicie, tematyka mnie
zainteresowała i to bardzo, chociażby przez to, że jeszcze żadnej książki o
wygranej w loterii nie czytałam, a niewątpliwie jest to ciekawe zjawisko, które
wielu z nas chciałoby przeżyć na własnej skórze. Historia opisana w Liście moich zachcianek jest krótka, ale
jakże treściwa i pełna emocji. Główna bohaterka marzy na jawie, spełniając
zachcianki nie tylko swoje, ale również najbliższych, jednocześnie nie
realizując ich mimo posiadanych środków. Niestety passa się odwraca i chwilowe
szczęście przeradza się w prawdziwą tragedię. Morał jasny i wszystkim znany: pieniądze szczęścia nie dają (dopiero
zakupy!). Podobała mi się ta historia, bo była zarazem lekka i przejmująca,
pełna emocji i dylematów. Mam wrażenie, że łatwo jest wczuć się w sytuację
głównej bohaterki, bo znów możemy pofantazjować, razem z Jocelyne, tworząc
naszą własną listę zachcianek. Warto też docenić to, jak autor odtworzył wewnętrzne
rozterki kobiecego świata, jej uczucia i bolączki. Ładne to było, oj ładne. I
takie przyjemne, choć niesamowicie smutne i w gruncie rzeczy przygnębiające.
Niemniej jednak utwierdziło mnie w przekonaniu, że nie chciałabym wygrać tak
ogromnej sumy pieniędzy. Nie dla mnie kąpiele w dolarach. A książkę polecam,
naprawdę warto, dobra lektura.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Drzewo Babel