Człowiek
człowiekowi wilkiem, a zombie zombie zombie. Tak, znów przyszło mi czytać historię z umarlakami w tle.
Co tym razem wpadło w moje ręce? Polityczny thriller z nutką horroru autorstwa
Miry Grant. Prawda, że zabójcza mieszanka? Szczerze przyznam, że właściwie to
nie wiedziałam, czego się spodziewać. Mimo że mój chłopak czytał ją przede mną
i rzucił mi trochę światła na zarys fabuły, to wciąż nie miałam pojęcia, czy
będzie to bardziej thriller, bardziej horror czy bardziej polityka. Tego
ostatniego chyba bym nie zniosła, bo od polityki stronię niczym diabeł od
święconej wody. Na szczęście było tak, jak napisałam na początku - thriller
polityczny z nutką horroru - ni mniej, ni więcej, proporcje idealne, jak na mój
gust.
Feed to historia świata po wybuchu epidemii
wirusa Kellis-Amberlee, który zaczął przemieniać ludzi w zombie. Nagle okazuje
się, że Świt żywych trupów i inne
równie absurdalne pomysły stały się szarą rzeczywistością, z którą trzeba
walczyć, starając się odstrzelić głowę umarlakowi, który ma nieskrywaną chrapkę
na to, by zatopić swoje zgniłe zęby w twoim mięsku. Feed to również historia ówczesnych mediów i rzetelnego
przekazywania informacji. Prasa drukowana przestała mieć tak duże znaczenie i
wpływ, kiedy na scenie pojawili się blogerzy. Choć nie byli tak poważani jak klasyczni dziennikarze, ludzie im ufali,
co okazywało się naprawdę ważne w czasach, kiedy władza zawiodła. Feed to również historia o władzy
właśnie, o chęci panowania i kontrolowania świata, którego kontrolować się nie
da.
![]() |
Źrodło |
Do przeczytania tego tytułu zabierałam
się przez dłuższy czas. Po pierwsze odstraszały mnie zombie, za którymi nie
przepadam, czy to w literaturze czy w kinie. Po drugie jej objętość - mam przeczytać tyle stron o umarlakach? Ile
czasu będę się z tym męczyć? Na szczęście żadna z tych wątpliwości nie
okazała się być rzeczywistością, bo zombie są na drugim planie, a poza tym
książkę czyta się zaskakująco szybko, jak na taką ilość stron. Myślałam, że
będzie mi się dłużyć, a w gruncie rzeczy nie wiem, kiedy skończyłam czytać. Feed potrafi zaskoczyć. I to porządnie.
Nie spodziewałam się TAKICH zwrotów akcji - wszystkiego, ale nie TEGO (dla
tych, którzy mieli okazję czytać, chodzi mi o ostatnią sytuację z Georgią -
tyle mogę powiedzieć, nie zdradzając istotnych szczegółów). Były chwile, kiedy
nie potrafiłam oderwać się od czytania, gdyż autorka serwowała czytelnikowi
takie emocje, że nie było siły, by przestać. Z drugiej jednak strony, były też
momenty, które mnie nudziły, gdzie traciłam koncentrację i zaczynałam myśleć o
różnych bzdetach, nie zdając sobie z tego sprawy. Zazwyczaj były to rozwlekłe
polityczne opisy, których nie znoszę. Cóż, bywa i tak. Na szczęście nie
zdominowały one całości, z czego bardzo się cieszę, bo z pewnością nie
dotarłabym do ostatniej strony. A tak żałuję, że już się skończyło. Bo Feed daje do myślenia ze względu na
fakt, że świat wykreowany przez Mirę Grant jest całkiem prawdopodobny. I nie
mówię tu o żywych trupach, choć kto wie, do czego doprowadzą te wszystkie
eksperymenty, o których nie mamy zielonego pojęcia. Nie spodziewałam się tak
dobrej lektury i cieszę się, że kolejny tytuł o zombie pozytywnie mnie
zaskoczył - może kiedyś się do nich przekonam? Eee, raczej nie. Ale póki co
bardzo polecam Wam przeczytanie thrillera politycznego zakrapianego horrorem
autorstwa Miry Grant - warto.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Sine Qua Non