Autor: Suzanne Collins
Tytuł: Kosogłos
Tytuł oryginału: Mockingjay
Seria: Igrzyska Śmierci, t. III
Wydawnictwo: Media Rodzina
Liczba stron: 372
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Kosogłos to trzecia już, a zarazem ostatnia,
część trylogii autorstwa Suzanne Collins. Trylogii, która swego czasu porwała
serca wielu czytelników, rzucając na nich swój czar i urok, jednocześnie
ściągając na siebie uwagę krytyków doszukujących się najmniejszych jej
mankamentów. Pierwszej fali zachwytów nad Igrzyskami
Śmierci nie uległam. Byłam głucha na jakiekolwiek opinie o tej trylogii,
zarówno na te wychwalające, jak i na te, które uważały ją za totalne dno. Igrzyska wydawały się dla mnie nie
istnieć. Aż do pewnego momentu, w którym zdecydowałam się je kupić. I wtedy
dołączyłam do grona fanów twórczości Collins. Po przeczytaniu pierwszego tomu z
niecierpliwością wyczekiwałam momentu, w którym sięgnę po W pierścieniu ognia. Entuzjazm zaczął odrobinę opadać, ale ognista
iskra, która wywołała Katniss Everdeen wciąż tliła się w moim sercu. Na Kosogłosa przyszło mi czekać trochę
dłużej. Choć książka wciąż leżała na mej półce, jakimś sposobem wciąż się
rozmijałyśmy. Ale wreszcie nadszedł moment na zakończenie trylogii Collins.
Szkoda, bo jedyne, co przyniósł, to rozczarowanie...
Fabuły Kosogłosa przytaczać nie będę, bo pewnie każdy, w mniejszym lub
większym stopniu kojarzy tę trylogię, kojarzy postać Katniss Everdeen, głównej
bohaterki, jej amantów Gale'a i Peety, którzy walczą o jej serce. Pewnie każdy
z czytelników słyszał o czym są Igrzyska
Śmierci. Tak, o igrzyskach. O igrzyskach, na których niewinne dzieci
mordowały się wzajemnie, by przetrwać, gdyż tylko jedno z nich miało szansę na
uratowanie swojego istnienia. Ale za sprawą Katniss Everdeen stało się inaczej.
Przetrwała dwójka trybutów - ona i Peeta. Dziewczyna ocaliła ich podstępem, za który
została znienawidzona przez prezydenta Snowa i Kapitol. Za ten podstęp będzie
musiała zapłacić naprawdę dużo i to właśnie w Kosogłosie przychodzi jej wyrównać rachunki ze swoim największym
wrogiem. Bo dziewczyna, która igrała z ogniem nie pozwoli sobie na przegraną...
Jak już wcześniej wspominałam, pierwszy
tom Igrzysk niesamowicie mnie
wciągnął. Nie spodziewałam się, że ta książka AŻ tak mi się spodoba. Już wtedy
wiedziałam, że trafi na listę moich ulubionych lektur. Z W pierścieniu ognia było podobnie, choć już ciut, ciut gorzej. Znów
pojawił się motyw igrzysk, który wywołał we mnie niesamowite emocje. Choć był
to powtarzający się schemat, byłam pozytywnie zaskoczona, że Collins
wykorzystała go w trochę innej odsłonie. Ale gdy czytając Kosogłosa ponownie natknęłam się na ten sam motyw, myślałam, że coś
mnie trafi. WOW! Znowu igrzyska?! zamieniło
się w Coooo? Znowuuuu igrzyskaaaa?!
No dajcie spokój, ile można? Nie macie pojęcia, jak bardzo jestem zawiedziona
po przeczytaniu tego tomu. W tym momencie mogę powiedzieć tylko jedno: Suzanne Collins, to jest naprawdę słabe!
O ile powtórzenie tego samego motywu w drugim tomie wywołało we mnie
niesamowite emocje, zaskoczenie i niedowierzanie, o tyle w trzecim powielony
schemat wywołał u mnie li i jedynie przeogromną falę znudzenia. Naprawdę, znowu
igrzyska? Wychodzi więc na to, że przez trzy tomy mamy praktycznie to samo,
tylko w trochę innej scenerii.
Jasne, wciąż fajnie się to czyta, są
emocje, przerażenie, gdy widzi się tę bezwzględność, ślepą chęć zemsty, upór,
barbarzyństwo, które wstrząsają czytelnikiem, ale gdzieś umyka nam przyjemność
z lektury, gdy okazuje się, że wisi nad nami ogromna chmura schematyczności.
To, co spodobało mi się w Katniss, zaczęło mnie denerwować. Miłosny trójkąt
Peeta-Katniss-Gale po prostu się przejadł, bo ile można o tym samym? Ile można
patrzeć na chłopaków skaczących wokół Kosogłosa jak pieski czekające na
nagrodę, gdy ten nie wie, czego tak naprawdę chce. Ile razy można powielać schematy?
Mimo tego że Igrzyska Śmierci bardzo
polubiłam i wciąż są na mojej liście ulubionych książek, to uważam, że tom ten
jest tomem najsłabszym z wszystkich.
Żałuję, że to wszystko tak się skończyło.
Żałuję, że jedynym uczuciem, jakie towarzyszy mi po ostatnim tomie trylogii Collins
jest rozczarowanie. Żałuję, że autorka Igrzysk
Śmierci nie postarała się trochę bardziej. Bo przecież potencjał był,
nieprawdaż?
Moja ocena: 7/10
Mam takie dziwne zdanie na temat tej trylogii. :) Uwielbiałam ją, gdy nie była jeszcze tak popularna. Przed jakąkolwiek informacją o tym, że będzie film. Czytałam te książki zaraz po ich premierach i wprost zakochałam się w ich świecie. A teraz nie mogę wręcz na nie patrzeć. :)
OdpowiedzUsuńJak na razie mam za sobą pierwszą część tej trylogii i jestem nią oczarowana, mam nadzieję, że kolejne tomy mnie nie rozczarują:)
OdpowiedzUsuńStrasznie zawiodłam się na tym tomie. Autorka uśmierciła moich ulubionych bohaterów i nie zadbała nawet o chwilę na ich opłakanie... Naprawdę beznadziejna książka. Gdyby nie była częścią trylogii, nigdy bym jej nie dotknęła. Nie polecam.
OdpowiedzUsuńO kurczę, a moim zdaniem Kosogłos był chyba najlepszą częścią trylogii. Zgadzam się, że "W pierścieniu ognia" trąca wtórnością i schematycznością, ale "Kosogłos"? Tu wreszcie zaczęło się dziać coś ważnego. Podobało mi się też zakończenie i nawet to, że autorka uśmierciła Prim. Nie może być za słodko. ;)
OdpowiedzUsuńDziać może i się działo, ale jak na mój gust, tutaj też trąci wtórnością i schematycznością, niestety. I nikt nie mówił, że musi być słodko, akurat moment uśmiercenia Prim mi się podobał, bo był nieprzewidywalny, tak samo jak śmierć Boggsa. Ale zdenerwowało mnie to, że znowu był motyw igrzysk. No i zakończenie też mogłoby być lepsze... ;)
UsuńUwielbiam Igrzyska.:)
OdpowiedzUsuńMam za sobą dwie części, a przede mną właśnie "Kosogłos". Przyznam, że najbardziej do gustu przypadła mi pierwsza część. Druga też była dobra, ale lekko gorsza. Mam nadzieję, że trzecia będzie świetnym zwieńczeniem całej trylogii.
OdpowiedzUsuń"Kosogłosa" czytałam już tyle razy, że jak przez mgłę pamiętam pierwsze wrażenie. Aczkolwiek podejrzewam, że nie na to liczyłam, później dopiero dotarło do mnie, że koniec jest taki jak cała trylogia i nie mogłabym wyobrazić sobie lepszego zakończenia.
OdpowiedzUsuńA mi bardziej do gustu przypadła częśc druga.
OdpowiedzUsuńJak dla mnie, najlepsza była część pierwsza, później ten cały klimat trochę się zepsuł...
OdpowiedzUsuńPierwszy tom w moim odczuciu wypadł słabo. Po prostu mi się nie spodobało, takie to naiwne i bezduszne było... Ale wiem, że ludziom się to podoba. Kiedyś spróbuję sięgnąć po drugi i trzeci tom. Ale te opinie o powielaniu schematu mnie nie przekonują. Szkoda, bo liczyłam, że w "Kosogłosie" znajdę nieco więcej oryginalności. :)
OdpowiedzUsuńMoje odczucia po przeczytaniu Kosogłosa były podobne. Z recenzją się w 100% zgadzam. Autorka mnie nie co rozczarowała zakończeniem trylogii.
OdpowiedzUsuńzgadzam się w 100% z Twoją recenzją Kamyczku! jestem właśnie świeżo po przeczytaniu tej części i jestem strasznie rozczarowana... książka niesamowicie mnie nudziła :/
OdpowiedzUsuńMnie nudzić nie nudziła, ale rozczarowała mnie swoją schematycznością, czego nie potrafię wybaczyć autorce :(
UsuńCieszę się że nie tylko ja czułam rozczarowanie, chociaż Gale na końcu zaczął żyć swoim własnym życiem.
OdpowiedzUsuńO, to też mnie cieszy, bo chyba bym nie zniosła, gdyby dalej latał z Katniss. Za to duży plus dla faceta!
UsuńTej części jeszcze nie czytałam i szczerze mówiąc jakoś mnie do niej nie ciągnie. Pierwsze dwa tomy mnie rozczarowały (choć fajnie się je czytało) i chyba muszę to trochę przeczekać.
OdpowiedzUsuńNa mnie również ostatnia część Igrzysk Śmierci nie zrobiła większego wrażenia, autorka rzeczywiście powtarzała schematy z poprzednich tomów.
OdpowiedzUsuń"Igrzyska..." to książki, które się po prostu czyta, a raczej połyka. Całą trylogię mam już niestety za sobą, a szkoda, bo chętnie bym jeszcze poznała dalsze losy bohaterów, co było potem. Ale koniec końców już nic więcej nie powstanie.
OdpowiedzUsuńAkurat ta część zazwyczaj najbardziej podoba się czytelnikom, a tu proszę. Sama uwielbiam część pierwszą .
Muszę w końcu sięgnąć po tą trylogię ^_^
OdpowiedzUsuńA ja tam kocham całą trylogię. Oczywiście rozumiem, że ostatnia część mogła nie trafić w twój gust, gdyż ja też na początku wyobrażałam sobie koniec inaczej.
OdpowiedzUsuńMimo, że kocham całą trylogię, to muszę przyznać, że "Kosogłos" to najsłabsza część. Zakończenie z jednej strony było piękne, bo przecież takie realne i tragiczne, pokazujące, że nie wszystko kończy się dobrze, ale z drugiej strony po skończeniu lektury towarzyszyła mi pustka. Teraz także inaczej patrzę na te książki, jest na nie wielki szał, filmy etc. Prawie jak za czasów "Zmierzchu". Ja zakochałam się w trylogii jak jeszcze była świeżynką i przez pryzmat czasu inaczej na nią patrzę.
OdpowiedzUsuńKosogłos mi się podobał jednak uważam, że druga część była lepsza:)
OdpowiedzUsuńJa tam złego słowa nie powiem, kocham całą trylogię :D
OdpowiedzUsuńOjej! A ja kocham całą tę trylogię i... gdzie tam były w trzeciej części igrzyska? Chyba mi zadania domowe pamięć przyćmiły, bo za nic nie mogę sobie przypomnieć nic poza wojną, przebywaniem w trzynastym dystrykcie i atakiem na Kapitol... Mnie się w każdym razie zakończenie podobało, tylko żałuję, że Finnick nie dostał porządnej sceny śmierci :<
OdpowiedzUsuńIgrzysk samych w sobie nie było, ale był ich MOTYW, o czym napisałam w recenzji ;) Gdzie? Wokół Kapitolu. Właśnie teren wokół niego przypominał arenę, jak na igrzyskach, z ogniskami zmiechów i innych zagrożeń, które miały zostać zlikwidowane przez ekipę Katniss ;) I właśnie o to mi chodziło, gdy pisałam o motywie igrzysk ;)
UsuńZresztą Katniss w pewnym momencie sama stwierdza, że kolejny już raz są na igrzyskach ;)
UsuńKocham tę część, jak dla mnie najlepsza ;)
OdpowiedzUsuńW przeciwieństwie do Ciebie, uważam że "Kosogłos" był naprawdę dobry. To właśnie w ostatniej części ukazana jest potworna bezwzględność ludzi jako ogółu, z niej wyniosłam najwięcej. Ona daje niesamowicie do myślenia. Ale to jedynie moja subiektywna opinia ;) Nadal pierwsza część była najlepsza, ale moim zdaniem ta jej dorównuje.
OdpowiedzUsuńMuszę w końcu zabrać się za pierwszy tom :P
OdpowiedzUsuńJa też byłam rozczarowana tą serią, miałam wrażenie, że autorce trochę zabrakło pomysłu na ciekawe zakończenie. :)
OdpowiedzUsuń