Autor: Elizabeth Chandler
Tytuł: Wieczna tęsknota
Tytuł oryginału: Evercrossed
Seria: Pocałunek anioła, t. IV
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Liczba stron: 264
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
I
znów przychodzi nam zmierzyć się z kolejnym tomem cyklu Elizabeth Chandler p.t.
Pocałunek anioła. Seria o prawdziwej
miłości, która przetrwa wszystko, nawet śmierć. Poprzednie części, które ujęły
mnie swoją delikatnością i szczerością, skłoniły mnie do tego, by kontynuować
poznawanie burzliwych losów głównych bohaterów, Tristana i Ivy. Choć świetnie
zdawałam sobie sprawę z tego, że cykl ten nie należy do literatury wysokich
lotów, a rozum mówił, że było przeciętnie, to serce skłaniało się ku bardziej
przychylnej opinii, a wszystko to za sprawą emocji, które we mnie obudził. Ale
te w ostateczności również wyblakły i zostało jedynie pytanie: po co to ciągnąć?
Na
wstępie chciałabym przestrzec wszystkich tych, którzy jeszcze nie poznali tego
cyklu, a mają taki zamiar lub poznali go, ale jeszcze nie dotarli do tego tomu,
by odpuścili sobie tenże fragment recenzji mówiący kilka słów o treści, gdyż z
całą pewnością zdradzi Wam niepotrzebne szczegóły. Sama nie lubię
spojlerowania, a że trudno jest go tutaj uniknąć ze względu na fakt, że fabuła
poszczególnych tomów jest ze sobą bardzo powiązana, wolę Was lojalnie uprzedzić, by nie odbieram Wam przyjemności z
lektury. Odpuśćcie więc kawałek recenzji.
Źródło |
W
Wiecznej tęsknocie po raz kolejny
spotykamy się z główną bohaterką cyklu, Ivy, która znów próbuje uporać się z
wstrząsającymi wydarzeniami, które miały miejsce rok temu. To właśnie
poprzedniego lata został zamordowany jej ukochany chłopak Tristan, którego
wciąż nosi w sercu. Dziewczyna przez długi czas myślała, że straciła swojego
lubego na zawsze, lecz jak się później okazało, chłopak wrócił na ziemię, jako
anioł, by strzec Ivy przed niebezpieczeństwem ze strony przyrodniego brata,
Gregory’ego. Ale teraz, rok po śmierci Tristana, morderczego brata również już
nie ma. Kierowany żądzą nienawiści i zemsty sam stracił życie. Teraz Ivy
próbuje otrząsnąć się po śmierci dwóch bliskich jej osób. Co więcej, musi
pogodzić się z tym, że Tristan wypełnił swoją misję chronienia swojej ukochanej
i już więcej nie będzie jej odwiedzał. A przynajmniej tak jej się wydawało,
bowiem wszystko zmieniło się podczas wakacji w Cape Cod, gdzie wraz z grupką
przyjaciółek skusiła się na seans spirytystyczny, który przywołał demony
przeszłości. Czyżby nienawiść Gregory’ego była tak silna, by mógł wrócić z
zaświatów? A może to tylko wina wybujałej i naiwnej wyobraźni Ivy i Beth, która
została naznaczona przez nieprawdopodobne wydarzenia ubiegłego roku? Czy piekło
rozpęta się na nowo?
Jak już mówiłam wcześniej, cykl Elizabeth
Chandler ujął mnie już od pierwszego tomu. Choć całość nie porwała mnie ani
trochę, to gdzieś w głębi czułam, że coś jest w tej serii, że chce się ją
czytać. Uważałam, że tym czymś jest związek Tristana i Ivy, który był wyjątkowo
ciepły, czuły i delikatny. My, kobiety, możemy się tego wypierać, ale czasem
lubimy sięgnąć po takie ckliwe historie, które wywołują na naszej twarzy uśmiech
tęsknoty, a w naszych oczach łzy
wzruszenia. Właśnie dlatego polubiłam ten cykl. Ale co stanie się, gdy
zabraknie kluczowego wątku i atutu serii? Klapa się stanie. W Wiecznej tęsknocie właśnie to się stało,
zabrakło najważniejszego i jedynego elementu, który mógł zachęcać do czytania.
Zostały tylko wady. Denerwująca na potęgę główna bohaterka, niesamowicie
infantylna i uparta. Nie potrafię zliczyć momentów, w których miałam ochotę
wleźć do książki i trzepnąć Ivy w łeb, byle tylko się otrząsnęła i skończyła
bredzić. Została też wolno rozwijająca się fabuła, która sprawiła, że co rusz
wiało nudą. Dopiero pod koniec, by tradycji stało się zadość, nastąpiło wielkie
boom, niespodziewany, choć
wyczekiwany zwrot akcji, który zmusza nas do przeczytania kolejnego tomu, by
dowiedzieć się, co będzie dalej. Zabieg skuteczny, nie powiem, aczkolwiek po
tylu tomach po prostu nużący.
W
ogólnym rozrachunku okazuje się, że jest bardzo, bardzo przeciętnie. Nie ma
tutaj elementu, który ratowałby cykl z opresji, czyli chęci rzucenia go w kąt.
Osobiście go nie rzucę, bo skoro zaszłam już tak daleko, to dowiem się, jak ta
cała historia się skończy. Niemniej jednak wiem, że nie poczynię tego z
niecierpliwością i przyjemnością, po prostu dokończę rozpoczęte zadanie i tyle.
Owszem, czyta się lekko, leniwie i idealnie, by oderwać się od natłoku myśli,
ale uważam, że w obecnej chwili, kiedy na rynku książkowym pojawia się tyle
nowych tytułów, to najzwyczajniej w świecie za mało, by zachęcić czytelnika. Szkoda,
że im bliżej końca, tym gorzej. Miejmy nadzieję, że w ostatnim tomie, do
którego jeszcze daleko, wreszcie nastąpi jakaś miła odmiana.
Moja ocena: 6/10
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Portalu Secretum oraz Wydawnictwa Dolnośląskiego
Marzy mi się ta seria na mojej półce!
OdpowiedzUsuńPierwsza cześć leży na półce, resztę chyba poszukam w bibliotece, ale na pewno przeczytam.:) Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńNie, chyba nie dla mnie ta seria
OdpowiedzUsuńNiestety zupełnie mnie do tej serii nie ciągnie. Chyba mi się te opowiastki przejadły.
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciekawie, ale spokojnie poczekam, aż zostanie wydany ostatnim tom. Nie lubię tego oczekiwania, wolę zacząć i skończyć od razu :)
OdpowiedzUsuńMam za sobą pierwszy tom tej serii i raczej po kolejne nie sięgnę. Książka dobiła mnie swoją infantylnością i maksymalnie uproszczoną fabułą. Nie znalazłam w niej nic co by mogło mnie skłonić do kolejnych tomów :D
OdpowiedzUsuńZostałaś przeze mnie nominowana do zabawy Liebster Blog Award! Zapraszam do wzięcia udziału: http://recenzje-literackie.blogspot.com/2012/11/liebster-blog-czyli-az-dwie-nominacje.html?m=1
OdpowiedzUsuńDzisiaj przeczytałam tą część i ogólnie powiem, że jest słabsza od poprzednich, choć niektóre momenty trzymają w napięciu. Na 5+ zasługuje ostatni rozdział, który całkowicie zmienia tok myślenia o Guy'u.
OdpowiedzUsuńPowieść nie należy do najlepszych, jednak w zimne deszczowe dni warto ją przeczytać ^^