Dziś
przedstawię Wam książkę, której nigdy nie powinniście brać do ręki. Książka,
która odrzuca czytelnika z siłą katapulty. Uwierzcie mi na słowo, nie chcecie
tego czytać, dla bezpieczeństwa Waszej psychiki i żołądka. Ja przeczytałam ją z
wielkim trudem, ale przebrnęłam i ostrzegam Was – nie róbcie sobie tej krzywdy
i nie sięgajcie po Wilgotne miejsca Charlotte
Roche. Nawet fani mocnych wrażeń, do których śmiałam się zaliczać, powinni
sobie odpuścić. TO JEST PRZESADA! Nieźle się zaczyna, co? A będzie tylko gorzej.
„Osiemnastoletnia Helen
leży po nieudanej depilacji intymnej na oddziale wewnętrznym szpitala Maria
Hilf. Poświęca się tam badaniom tych części swego ciała, które zwykle uchodzą
za nie dziewczęce. Wilgotne
miejsca opowiadają cudownie nieskrępowaną
historię bohaterki równie zmysłowej, co wrażliwej i kruchej.”
Czego spodziewałam się po takiej nocie wydawcy? Nie wiem. Czegoś mniej obrzydliwego z całą pewnością. A mówiąc poważniej, to w chwili obecnej naprawdę zastanawiam się, co ja sobie myślałam, sięgając po Wilgotne miejsca. Chyba faktycznie liczyłam na to, że będzie to cudownie nieskrępowana historia bohaterki, a nie odrażające losy dziewczęcia, które z przyjemnością zagląda sobie do tyłka, zjada ropę z pryszczy i resztki spermy wydłubane zza paznokci. Tak, dokładnie to, co napisałam. A to pikuś, niewielka dawka tego, co znajdziecie pośród stron, które zapisała Charlotte Roche. Swoją drogą wolę nie zastanawiać się skąd autorka czerpała inspiracje do swojego „dzieła”. Brrr! Już ubolewam nad tym, że na półce czeka na mnie nowość autorki, czyli Modlitwy waginy.
Czego spodziewałam się po takiej nocie wydawcy? Nie wiem. Czegoś mniej obrzydliwego z całą pewnością. A mówiąc poważniej, to w chwili obecnej naprawdę zastanawiam się, co ja sobie myślałam, sięgając po Wilgotne miejsca. Chyba faktycznie liczyłam na to, że będzie to cudownie nieskrępowana historia bohaterki, a nie odrażające losy dziewczęcia, które z przyjemnością zagląda sobie do tyłka, zjada ropę z pryszczy i resztki spermy wydłubane zza paznokci. Tak, dokładnie to, co napisałam. A to pikuś, niewielka dawka tego, co znajdziecie pośród stron, które zapisała Charlotte Roche. Swoją drogą wolę nie zastanawiać się skąd autorka czerpała inspiracje do swojego „dzieła”. Brrr! Już ubolewam nad tym, że na półce czeka na mnie nowość autorki, czyli Modlitwy waginy.
O
czym jest fabuła Wilgotnych miejsc? O
osiemnastoletniej Helen, która właśnie poddała się operacji wycinania
hemoroidów. Leżąc w szpitalnym łóżku knuje zawiłe plany, jak dzięki swojej
niewygodnej sytuacji, pogodzić rozwiedzionych rodziców. W przerwach w knuciu
oddaje się przyjemności badania swojego ciała z wielkim zaangażowaniem. W
szczególności skupia się na miejscach intymnych, które zazwyczaj osnute są mgłą
towarzyskiego tabu. Tyłek i jego okolice są ulubionym celem rozważań Helen.
Dziewczyna w swoich nieskrępowanych rozmyślaniach przytacza nam historyjki ze
swojego życia, które wywołują gęsią skórkę, odruch wymiotny i opadające do samej
ziemi ręce.
Źródło |
Po
co Charlotte Roche napisała coś tak ohydnego? Brakuje mi słów by opisać, jaką
ciężką wewnętrzną walkę prowadziłam z samą sobą, by dotrwać do ostatnich stron
i prawda jest taka, że uczyniłam to z ledwością. Co kilka minut otrząsałam się
z obrzydzenia, bo nie mieści mi się w głowie, że można być tak odrażającym,
przyprawiającym o mdłości człowiekiem. Niby nic, co ludzkie, nie powinno nam
być obce, ale błagam, bez przesady! Kto zjada swoje wągry? Kto z lubością wącha
swoją brudną bieliznę? Kto wpycha sobie pestki awokado tam gdzie nie trzeba?
Może jestem ograniczona, ale podziękuję za takie specjały i zostawię swoje
majtki w pralce.
Helen
jest naprawdę odrażająca. Mężczyźni, jeśli chcecie kiedykolwiek spojrzeć na
swoją albo jakąkolwiek kobietę z miłością, przyjemnością i pożądaniem, a nie
czystym obrzydzeniem, nie bierzcie tej książki do ręki. Powiedzieć, że ta
książka jest nieapetyczna i odrzucająca, to naprawdę zbyt mało. Czuję się przez
nią skrzywdzona, naprawdę.
Nie
widzę w tej książce ani krztyny sensu, ani żadnej głębi – metaforycznej oczywiście,
bo tej dosłownej widać aż za dużo. Chyba bez zbędnego wahania mogę powiedzieć,
że to NAJGORSZA książka, jaką przyszło mi dotąd czytać. Przez całe moje życie!
Błagam, nie czytajcie jej. Nie widzę powodu, dla którego mielibyście to
uczynić. Nawet zaspokojenie ciekawości nie jest tego warte! Trzymajcie się od
niej z daleka.
Moja ocena: 1/10
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Czarna Owca
OMG! :O O ksiazce wczesniej nie slyszalam, ale po [rzeczytaniu Twojej recenzji czuje do niej odraze. Masakra. Tez nie wiem jak mozna napisac taka ksiazke ;o I sory ze pisze bez polskic znakow ale na tym laptopie ich nie ma ;D
OdpowiedzUsuńDziękuję za ostrzeżenie. Zastanawiałam się nad tą książką i miałam ochotę poprosić o nią do recenzji. Dobrze, że tego nie zrobiłam :))
OdpowiedzUsuńA ja o mało jej nie kupiłam... Dzięki Ci za tą recenzję! Jakoś na taki obrzydliwości nie mam ochoty wydawać pieniędzy.
OdpowiedzUsuńJak tylko zobaczyłam tą książkę w nowościach wiedziałam że nie jest to pozycja dla mnie. Ale po Twojej notce nie sięgnę po nią za żadne skarby. Nienawidzę takich rzeczy.
OdpowiedzUsuńSkoro taki dramat, to odmawiam. Dzięki za ostrzeżenie:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Chyba dwa lata temu mialam ogromna ochote na ta ksiazke, ale powtrzymalo mnie pare zagranicznych receznji. Z tego, co piszesz - chyba slusznie. Niby nic co ludzkie nie jest mi obce, ale o pewnych aspektach czyjegos zycia wcale nie zamierzam czytac.
OdpowiedzUsuńHahahahahahahahah właśnie mnie zachęciłaś! Chyba z ciekawości sięgnę, zobaczymy jak dalece posunięta jest moja "obrzydliwość" :D
OdpowiedzUsuńAle zadziałała Ci na emocje. ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam tę książkę jakiś czas temu i faktycznie wiele fragmentów może wywołać niesmak czy obrzydzenie, ale ja odebrałam to jako zabawę z czytelnikiem czy taką małą prowokację. Niesmaczne fragmenty wywoływały u mnie raczej śmiech i zdziwienie. Trzeba do tej książki trochę dystansu.
Nie do końca zgodzę się też z tym, że nie było w tej książce głębi. Ja zobaczyłam trochę zagubioną nastolatkę, która jest zostawiona sama sobie, i może trochę z nudów, a trochę z potrzeby zwrócenia na siebie uwagi rodziców zajętych rozwodem, skupia się na sobie w dość nietypowy sposób. Przynajmniej dobrze poznała swoje ciało. ;)
Oj, mnie dystansu brakuje - schował się do szafy po kilku pierwszych stronach, po których odłożyłam książkę na później. Jakoś mnie to nie bawi :) Ale jak to mówią, co kto lubi ;)
UsuńNatomiast jeśli chodzi o głębię, to jest trochę racji w tym, co mówisz. Bo faktycznie ta zagubiona nastolatka gdzieś tam się ukrywa, za tym grzebaniem palcem w tyłku, ale do mnie to nie przemawia, naprawdę.
Czytałam i tak niskiej oceny jej nie dałam, te wszystkie okropne rzeczy to krzyk chorej dziewczyny, no ale nie każdemu musi ona przypaść do gustu. Czytałam ją już dawno temu, ale po tych wszystkich mocnych wrażeniach na pewno długo jej nie zapomnę.
OdpowiedzUsuńSkutecznie mnie zniechęciłaś. Ohyda.
OdpowiedzUsuńChyba nikt z zaglądających tutaj nawet nie pomyśli, aby zabrać się za tą książkę..
OdpowiedzUsuńBleeee, na pewno po nią nie sięgnę. Nienawidzę takich książek. Na wakacjach sięgnęłam po "Wojnę żeńsko-męską i przeciwko światu", w której było tyle scen erotycznych, i to wcale nie subtelnych, a wręcz przeciwnie, że totalnie mnie odrzuciło i nie doczytałam do końca. Czasem lepiej przerwać lekturę, żeby nie spaczyć sobie psychiki. Jakim cudem dotrwałaś do końca tej książki? ;)) :D
OdpowiedzUsuńMnie akurat sceny erotycznie jakoś nie ruszają, ale grzebanie w tyłku i innych otworach ciała już owszem :P Sama nie wiem, jak dotrwałam do końca - musiałam sobie robić przerwy, żeby to przeżyć :D
UsuńNie przeczytam
OdpowiedzUsuńSuper! Szkoda tylko, że ani mnie, ani innych nie bardzo to obchodzi. Daruj sobie proszę takie komentarze, które kompletnie niczego nie wnoszą.
UsuńBleeeee! dzięki za ostrzeżenie!!!
OdpowiedzUsuńO tak, zdanie " Wyznania waginy autorki Wilgotnych miejsc", które przeczytałam na stronie wydawnictwa, powaliło mnie na kolana. Mówię: a fe, nie mam zamiaru tego dotykać!
OdpowiedzUsuńSkąd autorce przyszedł pomysł na napisanie takiej książki? Nie liczyła się z myślą, że może być odrzucona i nie lubiana? Poza tym, jakie wydawnictwo wydało masę pieniędzy na wydanie? Widać, że dla pieniędzy, które na pewno przybędą na konto, ale większość czytelników będzie czuło niesmak.
OdpowiedzUsuńBędę się wystrzegać.
OdpowiedzUsuńHaha, trzeba mieć nieźle nawalone w głowie, żeby napisać coś takiego ;)
OdpowiedzUsuńOczywiście chodziło mi o autorkę, a nie o recenzję, drogi Kamyku (droga Kamyczko? :))
OdpowiedzUsuńOj, czytałam, czytałam... To prawda - niektóre opisy są ohydne i przyprawiają o mdłości. Chociażby takie bardzo szczegółowe (momentami wręcz okrutne) opisy "smakowania" przez Helen różnorodnych wydzielin jej ciała... Brrr, wzdryga mnie na samo wspomnienie. Co prawda, na portalu LC oceniłam ją ną 3/10, ale w sumie to niewiele więcej. :)
OdpowiedzUsuńBleeee! Już Twoja recenzja mnie obrzydziła (w sensie, że ta książka taka jest, bo do tekstu nic nie mam:D), a co dopiero gdybym musiała czytać książkę. Za nic w świecie po nią nie sięgnę!
OdpowiedzUsuńO kurde, ależ to musi być totalna porażka.
OdpowiedzUsuńBleeee Będę omijać szeroooookim łukiem po tej recenzji
OdpowiedzUsuńStanowczo jestem za pozostawieniem majtek w pralce, hahaha - rozwalił mnie ten tekst. Boska recenzja, doprawdy książka niczego sobie, idealna do wyżycia się :) Na pewno po nią nie sięgnę, bo szkoda mi na nią czasu ;) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńO mój boże..... Tak ja moją bieliznę też raczej wolę trzymać w pralce niż wąchać! Tylko zastanawiam się czy to nie miała być właśnie jakaś taka pod turpizm czy nie wiem może naturalizm podchodząca powieść?
OdpowiedzUsuńW sumie jednak skoro mówisz, że przekracza ona wszelkie bariery to nie będę dłużej o niej myśleć, bo jestem dość wyczulona na plastyczność i szybko sobie wszelkie opisy wizualizuje w głowie- a na razie mam ochotę normalnie spożywać posiłki ;)
O matko... Nie zazdroszczę lektury. Ja prawdę mówiąc bym po nią nie sięgnęła już po samym opisie i tytule. Jakoś mnie odrzucają takie tematy.
OdpowiedzUsuńZapomnij szybko o tej książce!
Ciekawe po co ktoś pisze i wydaje takie potworki :)
OdpowiedzUsuń