Autor: Krystyna Januszewska
Tytuł: Niebo ma kolor zielony
Wydawnictwo: Zysk i S-ka, 2004
Liczba stron: 320
Liczba stron: 320
Moja ocena: 8,5/10
Ona, dojrzała kobieta, która przemierza świat z głową w chmurach. On, mężczyzna w kwiecie wieku, który twardo stąpa po ziemi. Małgosia, główna bohaterka, jest osobą, która na stałe zamieszkuje w przeszłości – zatapia się we wspomnieniach w każdej możliwej chwili, meandrując w zakamarkach pamięci. Często zapomina o teraźniejszości i przyszłości, która dobija się do jej drzwi z głośnym łomotem. Jest sentymentalna i przywiązana do swojego rodzinnego domu. Najbardziej jednak przywiązana jest do ogrodu, który sama przez wiele lat pielęgnowała. Niemniej jednak Karol, mąż Małgosi, ma już dosyć dzielącej ich odległości (bowiem Karol nie chce mieszkać w wiejskim domku wraz z żoną i teściami, dlatego mieszka w mieście), dlatego namawia mieszkańców do sprzedaży domu.
I właśnie od tej decyzji wszystko się zmienia. Całe życie Małgosi i jej rodziny przewraca się do góry nogami. Dom zostaje sprzedany z ogromnym bólem, ponieważ ojciec Małgosi był do niego niesamowicie przywiązany. Był to jego rodzinny dom, który przetrwał okres wojny, który chciał przekazać dalszym pokoleniom. A nagle został mu odebrany…
Zarówno Małgosia z Karolem, jak i rodzice, musieli przeprowadzić się do miasta. Do krainy szarych, betonowych pudeł, w której ludzie poupychani są w każdym możliwym kącie, a do tego wszystkiego brakuje zieleni i dzikiej natury, którą mieli na wyciągnięcie ręki. Cierpią wszyscy prócz Karola, który zadowolony jest, że wreszcie udało mu się pozbyć tej zarośniętej rudery. Nie widzi, że jego żona więdnie niczym zaniedbywany kwiat. Małgosia tęskni, do tego, co było jej tak bliskie, przez całe życie. Nie potrafi odnaleźć się w nowym świecie, odartym z zieleni, którą tak kochała. Poszukuje miejsca dla siebie, ale wtedy wszystko zaczyna się sypać, jak pieczołowicie budowany domek z kart. Małżeństwo, życie zawodowe, rodzina, przyjaźń. Zaczyna tracić wszystko to, co zdobyła przez całe swoje życie, tak jak straciła dom i tak bardzo kochany ogród. Jak potoczą się losy głównej bohaterki?
„Niebo ma kolor zielony” to piękna powieść o tęsknocie, o utracie i walce o własne przekonania. Główna bohaterka opowiada nam swoją historię, raz po raz przenosząc nas w przeszłość, zarówno swoją jak i jej bliskich. Zatapia się we wspomnieniach, w których szuka ukojenia, po utracie najważniejszej rzeczy w jej życiu – rodzinnego domu z ogrodem. A kolejne już ustawiają się w kolejce, by opuścić Małgosię bezpowrotnie.
Bardzo podoba mi się sposób w jaki autorka kreuje fabułę. Wydaje się, że Krystyna Januszewska pisze obrazami, stwarzając bogate i plastyczne opisy, które sprawiają, że moja wyobraźnia szalała od ilości różnorakich doznań. Momentami miałam wrażenie, że sama znajduję się w tym pięknym ogrodzie, że to mnie trawa muska po bosych stopach i że to ja czuję te wszystkie otaczające mnie zapachy kwiatów i ziół. Jestem naprawdę zachwycona wszystkimi opisami i tym, że autorka puściła wodze swojej fantazji tworząc tak fantastyczne obrazy.
Książka skłania do przemyśleń nad życiem, które przemija i nic na to nie można poradzić. Pokazuje, że kurczowe trzymanie się przeszłości jest zgubne dla teraźniejszego życia – zatopieni we wspomnieniach nie zauważamy tego, co się dzieje teraz, w tym momencie. Ponadto ukazuje nam jak trudne bywa borykanie się z utratą rzeczy i osób, które to uważaliśmy za pewnik w naszym życiu. Naprawdę bardzo refleksyjna powieść.
Na pewno nie mogę powiedzieć, że „Niebo ma kolor zielony” to typowe, lekkie „babskie czytadło”. Mimo tego, że książkę czyta się bardzo szybko i przyjemnie, było w niej wiele momentów, które odbierały mi dech na kilka chwil. Fragmenty te szokowały, wzruszały i chwytały za serce. Dlatego jestem tak bardzo zafascynowana tą książką i z pewnością polecam ją innym czytelnikom.
,,Dzięki Ci, Boże za ten skrawek ziemi, za okruch zawieszony w kosmosie, tak mały i bezbronny, a jednocześnie wielki i wszechmocny, uporządkowany, ujęty w naturalne prawa, trudny do zastąpienia najdoskonalszymi technologiami. Kiedyś stanę się jego cząstką, elementem, składnikiem na równych prawach z atomem”
Nie słyszałam o tej książce, ale przyznam, że mnie Twoja recenzja zainteresowała ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Oj, jak się cieszę tą Twoją recenzją! Jak się cieszę, że nie jest to typowe lekkie babskie czytadło! Tak się składa, że od jakiegoś czasu książkę mam na półce - kupiłam w Matrasie za śmieszne pieniądze, a skusił mnie tytuł i okładka. Fajnie, fajnie, fajnie :)
OdpowiedzUsuńWciąż ją odkładam, bo wciąż jest coś innego, pilniejszego...
Recenzja mnie zachęciła, żeby rozejrzeć się za tą książką. Dzięki. :)
OdpowiedzUsuńCiekawie piszesz o tej książce, jesli sie na nią natknę, to chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o tej książce, ale to raczej nie moje klimaty ;)
OdpowiedzUsuńKsiążka przyciąga okładką, jest śliczna i klimatyczna, także Twój blog cieszy oko(na pewno będe stałym bywalcem) no i po książkę w miarę możliwości sięgnę!
OdpowiedzUsuńDziękuję za udział w rozdaniu i życzę powodzenia :)
OdpowiedzUsuńBardzo chętnie przeczytam tę książkę, zwłaszcza, że Twoja ocena do tego zachęca:)
OdpowiedzUsuńBrzmi pięknie, nie sposób nie skusić się na książkę :)
OdpowiedzUsuńCzytając twą recenzje aż poczułam ten żar i fascynacje tą książką. Widzę, że naprawdę pozycja warta uwagi, więc i ja chętnie chce ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńDo tej pory nie słyszałam o tej książce i zaczynam żałować, że jeszcze jej nie przeczytałam. Recenzja bardzo zachęcająca i okładka taka piękna.
OdpowiedzUsuń