Tytuł: Miłość, tylko miłość
Wydawnictwo: MTM, 2009
Liczba stron: 296
Liczba stron: 296
Moja ocena: 8,5/10
Czasem bywa tak, że los postanawia zweryfikować nasze życie stawiając nas przed ciężką próbą. Poważna choroba, która dotyka nas niespodziewanie. Śmierć bliskiej osoby. Tysiące innych, drobnych sytuacji, które są dla nas najtrudniejszym w życiu egzaminem. Są sprawdzianem naszej siły psychicznej i wiary. Wiary w to, że może się udać. Są również motywacją do działania, motorem napędowym do zmiany swojego życia czy światopoglądu. Do znalezienia głębszego znaczenia, które umknęło nam gdzieś w trakcie w pogoni za szczęściem. Przed taką próbą stanęła Joanna, główna bohaterka powieści…
Wydaje się, że Joanna ma wszystko – idealną figurę, mężczyznę u swego boku i dobrze prosperującą firmę, a co za tym idzie – pieniądze. Żyć, nie umierać. Ale czy to wszystko? Czy to, co ma, na pewno daje jej szczęście? Któż to może wiedzieć… Może Bóg?
I właśnie wtedy wszystko się zmienia. Wraz z zawałem, który pojawił się kompletnie niespodziewanie, pojawiają się również odpowiedzi i przekonanie, że należy coś w życiu zmienić. Trzeba zakończyć to, co spowodowało atak serca. Trzeba zacząć żyć inaczej.
Wówczas, w życiu Joanny, równie niespodziewanie jak zawał, pojawia się Jakub. Poznają się przypadkiem, w szpitalnej sali, na oddziale onkologii. Bo Jakub jest chory. I to śmiertelnie…
Joanna i Jakub ledwo się znają, ale podświadomie czują, że są sobie przeznaczeni. Irracjonalnym wydawać się może ich przywiązanie do siebie po tygodniu znajomości, ale cóż poradzić, gdy oboje wiedzą, że łączy ich coś szczególnego. Niestety, gdzieś za rogiem czai się choroba Jakuba, która ciągnie za sobą delikatny zapach rumianku. Czy uczucie, które połączyło ich tak nagle, przetrwa próbę? Kolejną, która staje na drodze Joanny… Czy poradzą sobie ze świadomością, że ich przyszłość jest niepewna? Że w każdej chwili może się skończyć?
„Przecież Bóg nie jest partaczem”*
Szczerze przyznam, że byłam bardzo ciekawa tej książki. Miałam przyjemność poznać historię Modżiburków tegoż samego Autora, dlatego byłam strasznie zaintrygowana, co tym razem przygotował dla nas Mirosław Sośnicki.
Przede wszystkim, książka jest zupełnie inna niż „Modżiburki dwa”, choć wciąż pozostaje w tematyce miłości i to miłości prawdziwej, czystej i wyjątkowej. Naprawdę, nie mogę wyjść z podziwu i ze wzruszenia - Autor w bardzo szczególny sposób kreuje fabułę swoich książek – nie dość, że przesycone są niesamowitymi uczuciami, które poruszają do głębi, to jeszcze jest w nich nutka tajemniczości i niewyjaśnionych zjawisk. Jestem pod wrażeniem.
Wracając do odmienności obu książek – w „Modżiburkach…” mieliśmy miłość i to ona była głównym motywem całej powieści. Natomiast w „Miłość, tylko miłość”, wbrew tytułowi, głównym motywem nie jest sama miłość, ale również walka z losem, wiara w niemożliwe, śmierć bliskich, choroba i zdrada. Ta powieść jest bardziej „życiowa”, przez co bardziej smutna i poruszająca. Można powiedzieć, że jest przejmująco ludzka, co nadaje jej specyficznej wartości, zupełnie innej, niż wartość Modżiburków.
Mirosław Sośnicki po raz kolejny poruszył moje serce. Tym razem inaczej – bardziej realistycznie, choć wciąż głęboko. Były momenty, kiedy zapierało mi dech w piersi ze wzruszenia. Bo przy czytaniu tej powieści nie sposób się nie wzruszyć. Czysta i prawdziwa miłość. Walka z przeznaczeniem. Wiara w niemożliwe.
Niestety, nie do końca jest tak kolorowo. Po pierwsze, mam niemiłe wrażenie, że niektóre wątki były napoczęte, a potem porzucone bez dalszego wyjaśnienia – chociażby fragment z włamaniem do pensjonatu i biegającymi ochroniarzami. O co chodziło, tak naprawdę nie wiemy aż do samego końca. Szkoda, nie lubię, gdy jakieś informacje mi umykają. Po drugie, zakończenie. Muszę przyznać, że nieco się zawiodłam. Przypuszczam, że był to zabieg celowy, który daje czytelnikowi możliwość własnej interpretacji – może zakończyć całą historię według siebie – albo dobrze, albo źle. Niestety, osobiście preferuję jasne sytuacje i przyznaję, że odczuwam przeogromny niedosyt.
Tak czy siak, książkę polecam. Te drobne mankamenty, o których wspomniałam wyżej nie ujmują książce jej wyjątkowego uroku i magii, który jest w niej najważniejszy. Choć jestem odrobinkę rozczarowana tym zakończeniem, wiem, że książka Mirosława Sośnickiego zostanie na długo w mojej pamięci i cieszę się, że miałam przyjemność ją przeczytać.
„Miłość, tylko miłość. Ona jest najważniejsza”*
*Wszystkie cytaty pochodzą z książki
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Mirosława Sośnickiego oraz
Ponownie, serdecznie dziękuję za dedykację :)
Przeczytałam recenzję i książka wydaje mi się być bardzo ciekawa :)
OdpowiedzUsuńMimo tych drobnych mankamentów, całość przedstawia się bardzo ciekawie, więc chętnie poznam losy głównych bohaterów i zobaczę czy mnie też zaskoczą pozytywnie.
OdpowiedzUsuńRecenzja brzmi zachęcająco, więc czemu nie:). Chętnie przeczytam tę książkę. Pozdrawiam!!
OdpowiedzUsuńMimo tych niedociągniec mając w pamięci "Modżiburki dwa" z chęcią sięgnę również po tę pozycję:)
OdpowiedzUsuńJuż od jakiegoś czasu mam ochotę zapoznać się z twórczością tego autora, ale jak na razie nie nadarzyła mi się ku temu odpowiednia okazja... A szkoda, bo widzę, że Sośnicki pisze naprawdę ciekawe książki. Mam nadzieję, że w końcu uda mi się nadrobić zaległości.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
To raczej nie moje klimaty, po Modżiburków zamierzam sięgnąć z ciekawości, ale Miłość, tylko miłość sobie odpuszczę
OdpowiedzUsuńKsiążkę mam na półce i niedługo przyjdzie jej kolej. :) Mam nadzieję, że bardziej do mnie trafi niż "Modżiburki dwa"...
OdpowiedzUsuńChętnie się zapoznam bliżej z tą pozycją ;D
OdpowiedzUsuńMusi wyciskać łzy, tak czuję, widząc temat. Pewnie jest smutna, wzruszająca, ale także i pogodna. Lubię takie połączenia.
OdpowiedzUsuńMoże przy odrobinie czasu sięgnę po tę pozycję.
OdpowiedzUsuńja chyba najpierw zaserwuję sobie Modżiburki dwa :)
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie ;)
Edyta.
Jeszcze nic nie czytałam tego autora, więc jak wpadnie mi w ręce to możliwe że nie pogardzę. Jednak nierozwiązane zakończenia są strasznie denerwujące, dlatego na 100% pewna nie jestem ;))
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytałabym tę pozycję. Kiedyś czytałam "Modżiburki dwa" i chyba mam zaufanie do Pana Sośnickiego, więc jeżeli tylko nadarzy się okazja, to bardzo chętnie! :)
OdpowiedzUsuńNie spotkałam się z autorem, ale może czas to zmienić :)
OdpowiedzUsuńCzytałam "Modżiburki" pana Mirosława i były urocze ;) Dlatego cieszę się,że i ta pozycja przypadła Ci do gustu - jest warta przeczytania.
OdpowiedzUsuńNie , raczej nie dla mnie
OdpowiedzUsuń