Autor: Tara Hudson
Tytuł: Pomiędzy/ Hereafter
Wydawnictwo: Jaguar, 2011
Liczba stron: 404
Moja ocena: 8.5/10
Wokół Amelii roztacza się mrok. Nie czuje nic, prócz oblepiającej ją ciemności, która przytłacza ją z ogromną siłą. Czuje, że słabnie, a resztki życia ulatują wraz z ostatnim oddechem, z ostatnim biciem serca. Wie, że to już koniec. Że za chwilę całkowicie opadnie z sił i zniknie w mrocznej toni, spadając na dno rzeki. Nagle otwiera oczy i budzi się z koszmaru, który od jakiegoś czasu nawiedza ją niczym duch nawiedzający stary dom. Koszmar wciąż i wciąż przypomina dziewczynie o wypadku, którego tak naprawdę nie pamięta. Nie pamięta też niczego, prócz swojego imienia i wieku. Bo Amelia w rzeczywistości naprawdę umarła, topiąc się w otchłani rwącej rzeki. Teraz stąpa po ziemi jak zbłąkany duch. Ale dlaczego umarła? Podczas wypadku, czy też chcąc popełnić samobójstwo? A może została zepchnięta? Tego Amelia, niestety nie wie…
Jednakże prawda zaczyna do niej wracać za sprawą nagłych przebłysków, dzięki chłopakowi, którego uratowała na moście High Bridge. Pewnego dnia, podczas gdy, jak co dzień, błąkała się wokół miejsca swojej śmierci, zauważyła sylwetkę chłopaka dziko miotającego się w wodzie. Podpływając bliżej zobaczyła, że Joshua umiera. Bezskutecznie próbowała ocalić chłopaka, chcąc pochwycić jego ubranie – jako niematerialny byt, nie była w stanie niczego dotknąć, a tym bardziej złapać. I gdy już, już myślała, że to koniec, chłopak szeroko otworzył oczy, spoglądając prosto na Amelię. Wtedy zrozumiała, że jest jeszcze szansa. Nerwowymi szeptami zmusiła chłopaka do walki o własne życie, a ten ostatkiem sił, wydostał się na powierzchnię. Za sprawą tych kilku sekund, życie, zarówno Amelii jak i Josha, zmieniło się już na zawsze.
Wkrótce drogi naszych bohaterów ponownie się krzyżują, by spleść się już na zawsze. Okazuje się bowiem, że podczas wypadku i krótkiej śmierci, którą przeżył Josh, nastąpiło jego przebudzenie, które sprawiło, że jest w stanie widzieć duchy. I tak oto, duch i Medium, we własnej osobie, zapałali do siebie gorącym uczuciem. Ale miłość, która zrodziła się pomiędzy Amelią a Joshuą, nie spotkała się z akceptacją ze strony, zarówno żywych jak i umarłych. Babce Josha nie podoba się fakt, że jej wnuk sprowadził do domu zbłąkanego ducha, który z pewnością przesiąknięty jest złem. A do tego wszystkiego, gdzieś w ciemności, gdzie mieszkają dusze innych zmarłych, czai się Eli, który chce zatrzymać Amelię dla siebie. Czy miłość ducha i Medium przetrwa trudności, które zgotował im los? A co z przyczyną śmierci Amelii – czy w końcu wyjdzie na jaw jak umarła dziewczyna?
„Pomiędzy” autorstwa Tary Hudson to nic innego, jak kolejny romans paranormalny. Czy jest równie oklepany jak inne, które serwują nam historie o wampirach czy wilkołakach? Nie! Otóż w tym wypadku autorka pokusiła się o odrobinę oryginalności – elementem paranormalnym jest tutaj duch. Dodatkowo jest nim, nie płeć męska jak zawsze, a przeciwnie, płeć żeńska, co stanowi miłą odmianę dla czytelników.
Szczerze przyznam, że byłam bardzo zaintrygowana tą książką. Najpierw samą okładką, która przyciągała mój wzrok z każdym razem, kiedy na nią spojrzałam. Później pojawiły się liczne opinie na jej temat, które tylko podsycały mój apetyt na tę pozycję. Stwierdziłam, że muszę ją przeczytać i sprawdzić, czy szum, który wokół siebie zrobiła, jest słuszny. Gdy wreszcie dostałam ją w swoje niecne łapska, czym prędzej zabrałam się do lektury. I co ja na to? O tym niżej.
Po pierwsze, autorce należy się plus za pomysł na bohaterów jak i samą fabułę. Choć motyw miłości pomiędzy duchem a śmiertelnikiem jest nam wszystkim znany (np. film „Uwierz w ducha”), to przyznaję, że jeśli chodzi o paranormal romance, nie miałam jeszcze okazji się z nim spotkać. Jeśli chodzi o postacie, to muszę przyznać, że kolejny raz prym wiedzie tutaj bohater męski, czyli Joshua, który moim zdaniem jest bardziej wyrazisty i interesujący. Amelia początkowo wydaje się być nieco nijaka i bezbarwna, niezbyt bystra, a do tego zachowuje się jak zbłąkana owieczka, która nagle „odżywa”, kiedy poznaje Josha. Wydaje mi się, że tylko złe, niezależne bohaterki są charakterne. Te dobre natomiast są jakieś takie zagubione i rozmemłane. Czy dobre bohaterki mogą dostać trochę pazura, niezależnie od tego, czy mają mężczyznę u swego boku czy nie?! Jednakże, wracając do Amelii i jej charakteru – tak jak mówiłam, początkowo jest bezbarwnie, ale gdzieś tam pod koniec, kiedy zdenerwowanie sięga zenitu, dziewczyna pokazuje odrobinę swego drapieżnego oblicza, z czego jestem naprawdę zadowolona.
Co do fabuły, jest bardzo intrygująca. Pytania, które wciąż powstają w umyśle czytelnika nakręcają do lektury. Jednakże mimo tego, przyznaję, że przebieg wydarzeń rozwija się bardzo powoli. Nie uraczymy tutaj żadnych zaskakujących zwrotów akcji. Za to zostaniemy wynagrodzeni, gdy dotrwamy do punktu kulminacyjnego powieści – mnie osobiście na moment zaparło dech. Niestety, na końcu autorka zostawia nas z kilkoma pytaniami bez odpowiedzi – chociażby o to, co stało się z Elim albo ojcem Amelii. Odrobina niedosytu, który czasem jest jak najbardziej wskazany, tutaj sprawia, że czegoś po prostu brak.
W ostatecznym rozrachunku mogę powiedzieć, że mimo kilku drobnych niedociągnięć książka jest godna polecenia. Lekki, dzięki swojemu przystępnemu językowi, i przyjemny paranormal romance z oryginalną historią miłosną. I choć nie jest to mrożąca krew w żyłach książka, warto poświęcić jej chwilę uwagi.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Jaguar